Strona:Hans Christian Andersen - Baśnie (1929).djvu/16

Ta strona została przepisana.

kły. Na zaklęcie jego stawały się żywe, zmieniały się w księżniczki zaczarowane i rycerzy walecznych, w pazików i starych królów i czarownice. I wszystkie ruszały się i chodziły, rozmawiały z sobą i z Jankiem, przyglądały się tańcom elfów i krasnoludków i podziwiały je, aż w końcu same zaczęły deklamować różne piękne wiersze, skakać, tańczyć i różne płatać figle, sobie i Jankowi. A gdy już dosyć było tej zabawy, wtedy Janek dawał znak, i wszystko znikało posłusznie w kryjówkach. Tak, w ubogiej izdebce dziwne rzeczy się działy — świat czarów, w którym mały Janek był królewiczem.
Królestwo czarów rozszerzało się przed Jankiem im więcej podrastał. Latem przez okno w dachu spoglądał na ogród czarodziejski. Była to zwykła z nierównych desek zbita skrzynka, umieszczona na dachu chaty, w której rosły szczypiorek i pietruszka, zasiane przez chudzinę szewczynę. Ale dla małego Janka był to ogród czarodziejski, pełen kwiatów najpiękniejszych, z czarodziejskiem zwierciadłem, z ukochaną Marysią, z wróżką-staruszką i królową Śnieżką. Tak, w niezdarnej skrzynce na dachu dziwne rzeczy się działy przed oczyma małego Janka-królewicza.
Królestwo czarów otwierało się wszędzie, gdzie Janek zstąpił. Tuż obok chaty przy płocie, rósł krzak porzeczek. Lichy, mizerny krzaczek, który małego Janka zachwycał. Brał tedy fartuch matczyny, rozwieszał go między murem chaty a płotem, siadał pod nim i wpatrywał się w krzak, na który padały promienie słoneczne. O, jakież działy się wtedy dziwy. Schowek Janka zmieniał się w olbrzymi, przepyszny pałac, w którym on, Janek królował. A mały krzak