Strona:Hans Christian Andersen - Baśnie (1929).djvu/223

Ta strona została skorygowana.
OPOWIEŚĆ PIERWSZA.
MAŁY RUDI

Udajmy się na chwilę do Szwajcarji w lasy i góry, w lodowce i zielone doliny, spojrzyjmy też na błękitne jeziora i łomocące wodospady. Słońce co praży w dolinach, topi też z roku na rok potężne lodozwały, które ciskają w dół lawiny i masy wód. Dwa takie lodowce poniżej potężnych szczytów górskich, ściągają pięknością swoją co roku licznych podróżnych do małego miasteczka Grindelwaldu. Goście ci chodzą z upodobaniem po wysokich górach, spoglądają z nich w doliny.
Miasteczko składa się z drewnianych domów, otoczonych niewielkimi skrawkami pól uprawnych, gdzie rosną przeważnie ziemniaki, główne pożywienie niezamożnej ludności. Jest tu mnóstwo dzieci. Otaczają one pojazdy przybyszów, proponując im kupno rozmaitych rzeźb z drzewa. Czy w deszcz, czy przy pogodzie snuli się malcy dokoła każdego pojazdu i pod hotelami handlując zawzięcie.
Jakieś trzydzieści lat temu widywano tu chłopca, który stawał zazwyczaj zdala od reszty i ściskał mocno w dłoniach towary swoje. Był niezwykle poważny, a przytem mały i to może właśnie powodowało, że