Strona:Hans Christian Andersen - Baśnie (1929).djvu/226

Ta strona została skorygowana.

Matka zginęła podczas wycieczki w góry. Dziadek nie mówił o tem, ale rzecz była wiadoma wszystkim.
Ojciec małego Rudi był pocztyljonem, jeździł przez Simplon, aż nad Jezioro Genewskie, a stary pies Ajola towarzyszył mu zawsze. W dolinie Rodanu, w kantonie Wallis, mieszkali krewni ojca, a stryja małego Rudi znano tam jako znakomitego łowcę gemz i przewodnika. Rudi miał rok zaledwie, gdy zmarł ojciec jego, a matka zapragnęła wrócić w Alpy Berneńskie, do swojej rodziny, zwłaszcza do ojca, który mieszkał niezbyt daleko i był rzeźbiarzem. Pewnego, lipcowego dnia wzięła na ręce synka i wyruszyła przez góry, w towarzystwie dwu myśliwych. Z początku szło wszystko pomyślnie. Młoda kobieta ujrzała już ojczystą dolinę, usianą domkami, kiedy wkroczyła na ostatni lodowiec. Świeżo spadły śnieg zakrył wszystkie szczeliny. Po kilku zaledwo krokach nieszczęsna spadła w głąb wraz z dzieckiem. Po paru zaledwie godzinach zdołano wydobyć oba ciała. Odratowano dziecko, zaś matka zmarła. Dziadek przyjął w dom swój wnuczka, a mały Rudi nie śmiał się już odtąd nigdy. Pobyt w lodowatej szczelinie zaznajomił go ze straszliwym światem podziemnym, gdzie wedle wierzeń Szwajcarów zamknięte są dusze potępieńców, aż do dnia Sądu.
Zielone, twarde złomy, spiętrzone jeden nad drugim, tworzą fantastyczny pałac o rozlicznych grotach. Dołem szumią potoki spienionej wody, pędząc w doliny. Głębokie szczeliny i pęknięcia przepuszczają snopy światła, które skrzy i mieni się czarującym blaskiem. Jest to pałac władczyni Lodu, czyli Królowej Lodowca. Straszna ta, śmiercionośna istota jest córką powietrza i władczynią rzek, i z tego powodu sięga nisko w dół,