Strona:Hans Christian Andersen - Baśnie (1929).djvu/227

Ta strona została skorygowana.

a także wysoko w górę, gdzie wędrowiec musi rąbać stopnie dla oparcia nóg. Jednocześnie zaś spływa lekko, zwinnie w doliny, tworząc zielone i modre jeziora.
— Ach! — wołała Władczyni Lodu. — Skradziono mi ślicznego chłopca. Ucałowałam go już, ale nie dość mocno i ożył. Pasie teraz kozy po wirchach, przebywa pośród ludzi. Ale mój jest! Zdobędę go.
Potem rozkazała, by stanął przed nią Zawrót Głowy, chytry demon, który wabi ludzi w przepaść. Posiada on dużo sióstr-pomocniczek, które skaczą z grani na grań jak wiewiórki po gałęziach, a pływają też po powietrzu, nęcąc wędrowca za sobą.
Demon zaczął się wymawiać, słysząc, że ma ściągnąć w przepaść malca.
— Trudno to będzie! Ten przeklęty kot nauczył go swych sztuczek. Próbowałem nieraz łaskotać mu stopy, gdy wisiał u gałęzi nad przepaścią. Odurzałem go wonnem powietrzem, ale wszystko było daremne.
— Muszę go mieć! — zawołała porywczo Władczyni Lodu.
Nagle rozbłysły szczyty przedziwną purpurą. Ludzie zwą to Pałaniem Alp, ale powodem owego zjawiska są dobre duchy gór, które przyświecają o zmroku zapóźnionym wędrowcom, by ich nie porwała Dziewica Lodu, Zawrót Głowy, a także Wiatr Wirujący. Światłość ta brzmiała jak chór dzwonów, w którym słychać było słowa:
— Nie schwytacie go! Nie! Nie!
— Chwytamy starszych i mocniejszych!
Na to zaczęła światłość nucić powieść o wędrowcu, który oparł się złym mocom gór, posiadał bowiem