z rozbitą głową, ręce jego były jeszcze ciepłe, ale zmiażdżonej twarzy rozpoznać nie mógł chłopiec. Stał blady, drżący i po raz pierwszy doznał uczucia strachu.
Wrócił późno, niosąc wieść żałobną. Wujenka nie rzekła nic, nie zapłakała zrazu, a ból jej znalazł wyraz dopiero gdy przyniesiono zwłoki do domu. Biedny głuptas wlazł do łóżka, przeleżał cały następny dzień i wieczorem dopiero powiedział chłopcu:
— Napisz mi list! Nie umiem pisać, ale potrafię list zanieść na pocztę.
— List? — zdziwił się Rudi. — A do kogóż to?
— Do Pana Jezusa.
— Cóż to znaczy?
Biedny głuptas złożył nabożnie ręce i powiedział:
— Chcę go prosić, bym ja umarł zamiast dobrego gospodarza domu.
Rudi uścisnął mu dłoń i rzekł:
— Taki list nie dojdzie na miejsce przeznaczenia i nie odda nam mego biednego wuja.
Z wielkim jeno trudem zdołał to wyjaśnić głuptasowi.
— Teraz ty jesteś głową domu! — powiedziała doń wdowa i tak się stało.
Najlepszym łowcą gemz w całym kantonie został nie zaprzeczalnie Rudi. Wystrzegały się go też bacznie Natomiast nie wystrzegały się go dziewczęta, gdyż był ślicznym chłopcem, a nawet stare baby były mu życzliwe, gdyż je witał zawsze miłym uśmiechem, jak naj-