Strona:Hans Christian Andersen - Baśnie (1929).djvu/254

Ta strona została skorygowana.

kroku. Towarzystwo skierowało się do starego, ponurego zamku Chillonu, gdzie oglądano więzienie, łańcuchy i pal męczeński nieszczęśliwego skazańca, o którym pisał Byron. Pokazano im także drzwi w podłodze, któremi go strącono w jezioro. Rudi miał wrażenie, że sam znosi tortury i patrzył z utęsknieniem w kierunku małej wysepki akacjowej na wodzie. Natomiast Babeta była w doskonałym humorze. Opowiadała potem, że się bawiła wyśmienicie, a kuzyn przypadł jej bardzo do gustu.
— Paple jak najęty! — powiedział opryskliwie Rudi, a słowa te dotknęły Babetę niemile.
Na pamiątkę pobytu w Chillonie podarował jej Anglik książeczkę. Był to poemat Byrona „Więzień Chillonu“ w przekładzie francuskim, tak że mogła czytać.
— Wiersze są ładne! — zauważył Rudi. — Ale ten rudy młokos o wylizanych jakby włosach wcale mi się nie podoba!
— Wygląda, jak pusty worek z mąki! — dorzucił młynarz i roześmiał się z własnego dowcipu. Rudi mu zawtórował, rad temu porównaniu.


OPOWIEŚĆ JEDENASTA.
KUZYN.

Rudi przybył w parę dni potem do młyna i zastał rudego Anglika. Babeta stawiała właśnie przed nim smarzone pstrągi, własnoręcznie przystrojone pietruszką, bardzo apetycznie wyglądające. Było to zgoła niepotrzebne. Czegóż zresztą chciał tutaj ten Anglik