— Chcesz, bym odszedł? — odkrzyknął ze złością. — Więc jest to ułożona schadzka! Czekasz na kogoś lepszego niż ja! Wstydź się Babeto!
— Szkaradny jesteś! — powiedziała. — Nienawidzę cię! — i wybuchła płaczem gwałtownym. — Idź sobie precz!
— Nie zasłużyłem na to! — odparł, ale odszedł zły i rozpłomieniony. Serce palił mu żar ogromny.
Babeta padła na łóżko i płakała długo.
— Tak bardzo go kocham! — jęczała. — A on może mnie podejrzywać!
Ogarnęła ją złość i dobrze się stało, gdyż inaczej byłaby odczuła wielki ból.
Po chwili zwyciężyła beztroska młodości i zasnęła głęboko.
Rudi opuścił Bex i ruszył do domu przez góry i lodowce, kędy panuje Władczyni Lodu. Wyniosłe drzewa dolin wydawały mu się stąd marne i liche, jedle ponure mu dziś były, kolbą strzelby rozgniatał błękitne szarotki.
Po pewnym czasie spostrzegł dwie gemzy, stąpające zwolna po śniegu. Były jednak poza doniosłością strzału, przeto zaczął biec co sił. Nagle otoczyła go mgła i znalazł się pod stromą ścianą skalną. Jednocześnie nastała gwałtowna ulewa.
Uczuł straszne pragnienie, krew mu biła do głowy i wstrząsał nim dreszcz. Jął szukać w torbie pożywienia, ale zapomniał je zebrać, wyruszając