Zosia siedziała znużona wielce, w dali zaś, naprzeciw niej skakał po śniegu gawron. Przystając od czasu do czasu kręcił głową i spoglądał uważnie na małą wędrowniczkę. W końcu podszedł bliżej i rzeki:
— Kraa! Kraa!
Znaczyło to po wroniemu: Dzień dobry! Nie umiał się lepiej wyrazić, ale był życzliwie usposobiony dla Zosi i spytał z jakiego to powodu wyruszyła sama jedna w świat szeroki. Wzruszona tem bardzo opowiedziała Zosia gawronowi całą historję swego życia, potem zaś spytała, czy nie wie coś o Janku.
— Możliwe! Możliwe! — powiedział gawron, chwiejąc poważnie głową.
— Jakto? — zawołała dziewczynka z radością. — Więc wiesz gdzie jest? — potem zaś chwyciła gawrona za szyję i jęła całować tak porywczo, że go omal nie udusiła.
— Bądźże rozsądna! — rzekł jej gawron. — Sądzę, że widziałem twego Janka. Ale pewnie zapomniał już o tobie z powodu królewny.
— Więc przebywa u królewny? — spytała Zosia.
— Tak jest! Słuchajże. Trudno mi mówić waszym ludzkim językiem. Może rozumiesz po wroniemu, natenczas mógłbym ci wszystko lepiej opowiedzieć.
— Nie znam języka wron! — odparła Zosia. — Babunia mówi nim biegle, ale niestety nic się nie nauczyłam.
— To nic! — rzekł gawron. — Porozumiemy się jakoś! — Potem zaś jął opowiadać wszystko po kolei:
Strona:Hans Christian Andersen - Baśnie (1929).djvu/41
Ta strona została skorygowana.
OPOWIEŚĆ CZWARTA.
KRÓLEWICZ I KRÓLEWNA.