Strona:Harry Dickson -01- Wyspa grozy.pdf/11

Ta strona została przepisana.

— Cofnąć się, albo będę strzelał! — zagroził Harvey. Zagrzmiała salwa. To Tom Wills i Shattercrombe strzelili w powietrze. Ludzie cofnęli się przerażeni.
Tymczasem młoda kobieta uciekała, głośno krzycząc. Kiedy wbiegła do hall‘u zachwiała się i upadła w ramiona Harveya Dorringtona.
W tej samej chwili, rzucony z wielkim rozmachem kamień, uderzył go w czoło... Trysnęła krew.
— Zamknij drzwi Sulkey — rozkazał chłodno. Jutro już nie będzie tych drabów na wyspie. Ja tu jestem panem z dekretu królewskiego i ja ich stąd wypędzę! Podniósł z ziemi zemdloną kobietę i z największą ostrożnością zaniósł ją do sali jadalnej. Na twarz o zamkniętych oczach, padło światło jarzących się świec.
Tom Wills cofnął się bezwiednie. Nigdy jeszcze nie widział tak nierealnej, nieziemskiej piękności. Harvey Dorrington drżał, składając swój piękny ciężar na łożu pokrytym tygrysią skórą.
— Piękna dziewczyna! Tam do licha, piękna dziewczyna! — mruczał Shattercromby, chociaż zazwyczaj nie był czuły na wdzięki niewieście.
Nagle nieznajoma otworzyła oczy, rozejrzała się dokoła i na widok tylu przyjaznych twarzy, na ustach jej pojawił się uśmiech. Wdzięcznym ruchem przytuliła się do Harveya.
— Caro mio! — wyszeptała.
— Boże drogi! — wykrzyknęła Maggy. Po raz pierwszy przemówiła odkąd jest tutaj! To cud prawdziwy!
— Mówi po włosku! — odrzekł Shattercromby.
Młoda kobieta uniosła się na łokciu i długo spoglądała na swego zbawcę cudownymi, ciemnymi oczami. Widać było, że myśli nad czymś z wielkim wysiłkiem. Dwa razy otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, później zrozpaczonym wyrazem twarzy dała do zrozumienia że nie potrafi.
Po chwili westchnęła głęboko i z oczu jej popłynął strumień łez.
— Ona nigdy nie płakała! Nigdy! — Wołała Maggy.
— Może te łzy ją uleczą! — rzekł zamyślony Tom.
— To się zobaczy! — — odpowiedział z namaszczeniem Alojzy.
Powoli piękna Lola złożyła głowę na ramieniu Dorringtona i zasnęła.
— Pozwólcie jej tak spać — prosił Harvey. Głos jego zdradzał niezwykłe napięcie.
Takie było spotkanie ostatniego, potomka panów na Cat-rock z kobietą, która „przyszła z morza“.

Opuszczona wyspa

Miłość uszlachetnia ludzkie serca. Kiedy nazajutrz Harvey Dorrington opatrzył swoją wczorajszą ranę i stwierdził, że nie jest zbyt groźna, oznajmił przy śniadaniu, że nic nie zrobi tym biedakom z wybrzeża. Kazał im podać do wiadomości przez Sulkeya, że przebacza im wspaniałomyślnie, ale jednocześnie zabrania im się zbliżać do zamku w promieniu jednej mili.
Mr. Shattercromby zdawał się nie pochwalać tego postępowania.
— Ci ludzie nie są węcej warci niż murzyni, a murzynów uczy się rozumu za pomocą kija. Gdyby to odemnie zależało, Mr. Dorrington, wypędziłbym ich z wyspy, choćbym miał użyć karabinów!
Tom Wills był innego zdania w tej sprawie i skłaniał się do postanowienia Harveya.
Lola śmiała się, jakby nie pamiętała o straszliwej wczorajszej przygodzie. Błędne oczy miała utkwione w próżnię. Widać było jednak, że zbawca cieszy się jej specjalnymi względami, gdyż co chwila brała jego rękę i powtarzała:
— Caro mio!
Shattercromby natychmiast został zamianowany nadwornym tłumaczem. Proszono go aby mówił po włosku do „kobiety, która przyszła z morza“.
— Hm, — rzekł z namysłem, nie mam pojęcia o czym z nią mówić. Nie umiem mówić miłych rzeczy kobietom. Ale spróbuję.
— Moja piękna, czy chciałabyś napić się czegokolwek? Może trochę wina, albo whisky?
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Lola poszła za ich przykładem, ale widać było, że nie rozumie, z czego się śmieje.
Nagle Alojzy wpadł na pewien pomysł.
— Poczekajcie drogie dzieci, będę mówił nazwy wielkch miast włoskich: Roma, Genua, Palermo, Venezzia, Napoli...
— Napoli! — powtórzyła Lola.
— Ładne miasto, — rzekł Shattercromby.
— Ładne, — powtórzyła młoda kobieta.
— Harvey! — zawołał nagle Tom Wills wskazując palcem Dorringtona.
— Harvey! Harvey! Harvey! — powtórzyła chwytając Dorringtona za ręce.
— Niech pan próbuje dalej, błagam pana Mr. Hobson! — szeptał Dorrington.
Shattercromby uniósł palec i wskazał na Lolę:
— A ty?
Zmarszczyła brwi i widać było że myśli z wysiłkiem.
— A ty? — powtórzył po włosku.
— Giovanna! krzyknęła nagle, a potem powtórzyła namiętnie: Harvey i Giovanna! Harvey i Giovanna.
Potem nagle zasnęła jakby zmęczona nadmiernym wysiłkiem. Opuściła łóżko dopiero po dwuch godzinach.


∗             ∗


Trzeba sobie dobrze uprzytomnić sytuację, w jakiej znajdowali się mieszkańcy zamku na Cat-rock w sali jadalnej, po kolacji kiedy zdarzyło się to przerażające i tajemnicze wydarzenie.
Harvey Dorrington, szczęśliwy ponieważ Giovanna powoli odzyskiwała rozum, zaprosił wszystkich z zamku, dla uczczenia tego faktu. Giovanna siedziała na honorowym miejscu, po jej prawej stronie Harvey, po lewej zaś Tom. Przed nią z drugiej strony stołu Shattercromby, który przyjaznym ruchem wskazał krzesło Pollockowi. Sulkey razem z rybakiem Gallanem zajęli inny koniec stołu i siedzieli, tyłem do okna. Z drugiej strony, blisko drzwi znajdowała się Maggy Gallan. Mac Loggan zasiadł tuż za Tomem i długim kijem rozniecał płomień na kominku.
Shattercromby trwał w kontemplacji nad wielką wazą, do której wlał dwie butelki starego rumu, oraz wsypał funt trzciny cukrowej i korzenie.
Kiedy mieszanka była gotowa, zapalił zapałkę i zbliżył ją do wazy. W górę wystrzelił wysoki, błękitny płomień.
— Zgaście świece! — rozkazał Shattercromby.
Wielka sala była teraz oświetlona tylko reflektorami ognia płonącego na kominku, oraz bladym płomieniem palącego się rumu