Strona:Harry Dickson -01- Wyspa grozy.pdf/13

Ta strona została przepisana.

Glen-Glena i innych. Postanowiliśmy więc opuścić tę przeklętą wyspę. W południe podczas przypływu morza wypłyniemy na swych barkach i opuścimy Cat-Rock na zawsze! Zamieszkamy na wyspie Shore, nieco dalej, wysuniętej ku północy i tam będziemy się modlić za pana i za tych co zostaną na tej wyspie wyklętej przez Boga i opuszczonej przez ludzi.
W godzinach południowych, kiedy dął północny wiatr, rybacy opuścili na zawsze ziemię swoich przodków. Nawet małżonkowie Gallan przyłączyli się do nich; mimo próśb i obietnic Harveya Dorringtona.

Samotnia

A Harry Dickson? Wydawało się, że wielki detektyw zupełnie przestał interesować się tajemnicą Cat-Rock. Tom Wills zaczynał się niepokoić. Nie miał żadnych wiadomości od mistrza, gdyż statek, który przywoził im żywność z Glascow i który był jedynym łącznikiem ze światem, miał przybyć dopiero za dwa tygodnie. Minęło już pięć dni od czasu, jak rybacy opuścili wyspę. Demony uspokoiły się, życie upływało dość monotonnie.
Harvey Dorrington żył jak w pięknym śnie. Giovanna powoli odzyskiwała rozum. Jej historia nie była bynajmnej tajemnicza. Przyszłość ukazywała się w promiennych barwach. Dorrington znalazł wymarzoną, idealną towarzyszkę.
Shattercromby polował i zaopatrywał stół w najfantastyczniejszą dziczyznę. Znalazł on w Pollocku świetnego towarzysza, który go na krok nie opuszczał. Sulkey marniał z dnia na dzień, nie opuszczał prawie swego pokoju z wyjątkiem krótkich rannych spacerów, kiedy błądził rozgorączkowany po zamku. Tom Wills zajmował się rybołówstwem i wpatrywał się beznadziejnie w horyzont, aby ujrzeć upragniony statek przywożący mistrza.
I dostrzegł go pewnego dnia, idąc brzegiem wzdłuż skał, w stronę opuszczonej wioski.
— Mr. Dickson!... Mistrzu!...
— Jak się masz Tom, czy widzisz coś na tej wodzie? Zmieszany i wytrącony przez chwilę z równowagi, Tom nie wiedział co odpowiedzieć. Po chwili spojrzał na wodę.
— Nic nie widzę, mistrzu!
— Musisz mieć oczy nie tylko po to aby patrzyć, ale aby widzieć! Tyle razy ci to powtarzałem — zganił go detektyw.
— Właśnie, że widzę już teraz piękne tęczowe kolory, takie, jak się widzi niekiedy w kanałach ściekowych!
— Otóż to, Tomie! Doskonale! To było wszystko co było godnego widzenia.
— Czy ma to jakieś znaczenie?
— Ogromne, my boy, ogromne, ja ci to mówię i w tych pięknych i tęczowych kolorach leży właśnie rozwiązanie całej zagadki.
— W jaki sposób przybyłeś tutaj, mistrzu?
— Którejś bezgwiezdnej nocy przywiózł mnie tu Wrath. Musiałem mu obiecać, że nigdy o tym nikomu nie powiem. Rybacy przysięgli jednogłośnie że nigdy nie wrócą na Cat-rock
— A gdzie mieszkasz?
— Mam bardzo dużo domów do dyspozycji. Wybrałem dom Wratha, gdyż uważam, że jest najwygodniejszy. Zabrałem ze sobą trochę żywności i gotuję sobie sam na maszynce naftowej. Noce są trochę zimne, ale ogrzewa mnie zapał dla sprawy. Powiedz mi Tomie, czy znasz już historię pięknej Giovanny? Spodziewałem się tego, że ona odzyska w końcu rozum i opowie o swoich przygodach.
— To prawda. Powtórzę ci jej opowieść.
— Giovanna Pantaneli pochodzi z Neapolu i jest sierotą bez ojca i matki. Była bardzo biedna i chociaż nabyła wyższe wykształcenie, musiała przyjąć posadę damy do towarzystwa w bogatej rodzinie neapolitańskiej Turellich. Turelli podróżowali dużo i wszędzie towarzyszyła im Giovanna. Ubiegłego roku nabyli oni wspaniały jacht „Dante Alighieri“ i wybrali się z morską wycieczką na północ. W drodze zaskoczyła ich straszliwa burza i statek zatonął. Giovanna, pani Turelli i jeden z marynarzy zdążyli się schronić do łodzi ratunkowej. Musieli zdać się na los szczęścia. Następnego dnia majtek dostał nagle ataku furii, wrzucił panią Turelli do morza, a Giovannę ogłuszył uderzeniem wiosła. Kiedy odzyskała przytomność znajdowała się sama jedna w łodzi i przeraziła się tak strasznie, że straciła rozum. Dopiero teraz odzyskała świadomość. Swój poprzedni pobyt na Cat-rock przypomina sobie bardzo niewyraźnie. Jedynie rybacy przestraszyli ją ogromnie!
— Hm — mruknął Harry Dickson. Przypominam sobie istotnie że był włoski jacht „Dante Alighieri“ który rozbił się podczas morskiej wycieczki Przypuszczam że Harvey Dorrington jest w niej zakochany.
— Oni są nawet zaręczeni, — odpowiedział Tom Wczoraj oblewaliśmy ich związek.
— Gdzie ma się odbyć ślub? — zapytał nagle z zainteresowaniem detektyw.
— Tutaj, na zamku.
— Czekają więc na przybycie pastora, który jest na okręcie przyjeżdżającym z Glasgow?
— Zdaje się, że nie. Harvey i Giovanna nie mają cierpliwości czekać tak długo. Prawa tej wyspy są podobne do praw, które rządzą na okręcie znajdującym się na pełnym morzu. Prawem udzielenia ślubu został obdarzony Sulkey. Shattercromby i ja mieliśmy być świadkami. Ponieważ jestem tu pod nazwiskiem Neda Hobsona wykręciłem się z te go jakoś i zastąpi mnie Pollock.
Harry Dickson wyprostował się nagle przyczym zniknęła cała jego apatia.
— Nie można niczego przewidzieć! — zamruczał.
— Mistrzu, — zawołał Tom — spoglądając na ciebie, wydaje mi się, że wiesz o jakimś niebezpieczeństwie, które nam grozi.
Harry Dickson żywo potwierdził.
— Istnieje niebezpieczeństwo, ale nie w tej chwili. Niebezpieczeństwo grozi Dorringtonowi, którego powierzono naszej opiece. Ale nie w tej chwili... Później... To nie potrwa jednak długo! Myślałem, że posiedzę tu spokojnie jakiś czas, ale pokrzyżowano mi plany!
— Co ma mam robić, mistrzu?,
— Polować, łowić ryby, jednym słowem wszystko to, co robiłeś dotychczas. Przyjdzie chwila działania, ale godzina jeszcze nie wybiła. Najgorsze jest to, że ja sam nie wiem kiedy to nastąpi.
— Czy mogę cię przynajmniej widywać?
— Sadzę, że nie...
Nigdy jeszcze Tom Wills nie widział tak niezdecydowanego wyrazu twarzy u swego mistrza.
— Wszystko jest jasne mój chłopcze. Ale zda-