Strona:Harry Dickson -34- Wilkołak.pdf/12

Ta strona została przepisana.

— Zechce pan wybaczyć, Mr. Podgers, pracujemy na rzecz biednych dzieci, a mówimy o strasznych wypadkach, tak nas głęboko dotykających...
Dama w czarnym stroju miała głos mile wpadający w ucho.
Podgers, nagle zażenowany, skłonił się i przedstawił panów:
— Panowie Dickson i Wills z Londynu. A to Miss Lind, pełniąca obowiązki dyrektorki szkoły.
Detektyw zauważył, że Podgers położył specjalny nacisk na wyrazach „Pełniąca obowiązki“.
Trzy pozostałe niewiasty stały na uboczu, sztywne i onieśmielone. Jedna z nich była bardzo ładna.
— Miss Simpson, — rzekł Podgers, — cieszę się, że pani przyszła do mojej szkoły.
— Pracujemy dla biednych dzieci. Nie wybierałam lokalu. Przyszłyśmy tutaj, bo tutaj nas zaprosiła Miss Lind.
Słysząc te słowa z ust pięknej dziewczyny, Podgers posmutniał.
— Przepraszam, żem na panie tak napadł. Nie chciałem nikogo urazić. Bardzo się cieszę, że panie tutaj pracują. To bardzo piękny cel...
Podgers czynił wyraźne wysiłki, by naprawić swe niewłaściwe postępowanie z przed chwili
Dicksonowi aż było żal tego człowieka, to też zręcznie skierował rozmowę na inny temat i zwrócił się do Miss Lind:
— Jako dyrektorka szkoły zna pani niewątpliwie wszelkie wydarzenia historyczne, dotyczące tej miejscowości. Czy mógłbym zadać pani kilka pytań z tej dziedziny?
Nauczycielka zgięła się w ceremonialnym, trochę staroświeckim ukłonie i rzekła:
— Mam bardzo skąpe wiadomości. Ale jeślibym mogła w czym kolwiek panu pomóc — proszę mną dysponować. Wiem że mam do czynienia z najsłynniejszym detektywem Zjednoczonego Królestwa.
Z kolei Dickson skłonił się głęboko.
— Pytanie moje, — ciągnął detektyw, — dotyczy raczej wierzeń ludu tutejszego. Czy w zamierzchłej bodaj przeszłości krążyły w tych stronach klehdy o wilkołaku? Czy lud wierzył kiedykolwiek właśnie w tych stronach mocniej niż w innych, w wilkołaka i czy go ktoś widział?
— Wilkołaki?... Podania o wilkołku — to bardzo dawne dzieje. Sądzę, że każda okolica kiedyś, w zamierzchłych czasach miała swego wilkołaka. Aby jednak tutaj, u nas, miał wilkołak występować nagminnie — tego nie słyszałam.
— A ja słyszałam, — odezwała się nagle Miss Simpson. — Całe moje dzieciństwo przeszło pod znakiem opowiadań o wilkołaku. W stronach w których jest wiele owiec — nie brak nigdy wilków, a gdzie są wilki, tam są i wilkołaki.
— Bardzo słuszna uwaga, — rzekł z uznaniem detektyw.
— Tym nie mniej, — ciągnęła już teraz śmielej młoda dziewczyna, — w ostatnich czasach wilki w naszych stronach nie występują. Lasy są rzadsze, a owce lepiej strzeżone. Ostatni wielki wilk został zabity po nagonce w roku 1848. Upolował go Rodney Simpson — mój dziad. Był on wówczas właścicielem Campanuli i części majątków, które teaz należą do tego klucza.
— Ah tak... — rzekł detektyw, którego uwadze nie uszło wyzwanie pod adresem Podgersa, jakie pojawiło się w oczach Miss Simpson.
Obecny właściciel Campanuli, zły i jakby smutny równocześnie, nie pozostawił ostatniej mowy dziewczyny bez odpowiedzi:
— Tak jest... To ja odkupiłem majątek od rodziny Simpsonów i odrestaurowałem zamek, Simpson.
— Żałuję bardzo, proszę pani... Pracowałem cale życie bardzo ciężko na chleb i nie miałem za co się uczyć. A talentów artystycznych nigdy nie miałem. Mogę pani zakomunikować i sądzę, że sprawi to pani przyjemność, iż wilkołaki cznią coraz większe luki w moim majątku.
Słowa te wypowiedział Podgers z takim smutkiem w głosie, że Miss Simpson zasmuciła się sama.
— Dzielna dziewczyna, chociaż nie bardzo opanowana, — rzekł do siebie Tom, który obserwował miss Simpson z dużą sympatią. — A Podgersa żal mi, mimo jego milionów.
— Mówiliśmy o wilkołakach z dawnych czasów. — nawrócił detektyw do tematu.
— Zdaje mi się, że to wszystko, co mogę w tej sprawie powiedzieć, — rzekła miss Pola.
Ale w tym momencie Podgers odezwał się ostro:

— Przepraszam bardzo... Moim zdaniem, Miss Simpson nie powiedziała wszystkiego. Mam oczywista całe uznanie dla motywów, które ją do tego milczenia skłoniły tembardziej że i ja pewien szczegół przed panem ukrywałem. Pytał pan mnie niedawno, co to takiego ów wilkołak. Właśnie ja wiem najlepiej co takiego. Był taki wilkołak u nas, w Durhill. Był to człowiek, który skradł Rodneyowi Simpsonowi skórę z olbrzymiego wilka, którego Rodney zabił. Ów człowiek przywdziewał tę skórę najczęściej w nocy i siał postrach śród ludności. Oczywista, że nie czynił tego bez korzyści materialnych. Był to woźny w zamku Simpsonów i...