przyrodni brat jej męża, Jakób Milligan, który w razie bezpotomnego zejścia ze świata jej męża, stawał się jego spadkobiercą. Jego poszukiwania, prowadzone w Anglji, we Francji, w Belgji, w Niemczech i we Włoszech nie doprowadziły do niczego. Nie można było dowiedzieć się, co stało się z zaginionem dzieckiem.
Jakób Milligan nie odziedziczył jednak spadku po swoim bracie, gdyż w siedem miesięcy po śmierci swego męża pani Milligan wydała na świat dziecię, którem był mały Artur.
Ale to dziecię wątłe i chorowite nie było zdolnem do życia, — mówili doktorzy — i mogło umrzeć każdej chwili, a wtedy pan Jakób Milligan stałby się dziedzicem tytułu i majątku swego starszego brata. Prawa dziedzictwa nie są bowiem równe we wszystkich krajach i w Anglji przepisy prawne pozwalają na to w pewnych okolicznościach, że stryj dziedziczy z poszkodowaniem matki.
Spełnienie nadziei pana Jakóba Milligana zostało zatem przez narodziny jego siostrzeńca opóźnionem, lecz nie było zniweczonem. Potrzebował tylko czekać.
I czekał.
Ale przepowiednie lekarzy nie spełniły się. Artur pozostał chorowitym, ale nie umarł. Starania jego matki utrzymały go przy życiu. Było to cudem, który dzięki Bogu, zdarza się dość często na świecie.
Dwadzieścia razy uznano stan jego za beznadziejny; dwadzieścia razy uratowanym został. Kolejno zapadał na wszelkie możliwe choroby, a kilkakrotnie odrazu na kilka chorób, jakim tylko wiek dziecięcy podlega.
W ostatnim czasie wywiązało się u niego okropne cierpienie, — zachorował na silne zapalenie stawów, zwłaszcza w biodrach.
Leczono go najpierw siarczanemi kąpielami i dlatego pani Milligan przybyła do Pirenejów. Ale gdy kąpiele siarczane nic nie pomogły, spróbowano innego spo-
Strona:Hektor Malot - Bez rodziny.pdf/72
Ta strona została uwierzytelniona.
— 66 —