Strona:Helena Mniszek-Książęta boru.djvu/047

Ta strona została uwierzytelniona.

Przez środek rzeki biegła kamienna grobla z drewnianym mostem, z pod którego woda spadała z szumem, burząc się i białą wściekłą grzywę rzucając na ciemny szafir wody. Groblę zakańczał drewniany młyn i tartak. Dochodziło stąmtąd miarowe stukanie pytla i monotonny odgłos piłowanych desek. Obok młyna wielka zapora z kamieni zwana batareją, ochroniała budynki od wiosennych lodów.
Na grobli i na kamieniach stali rybacy z wędkami na długich kijach, wszyscy pochyleni z natężeniem patrzyli w wodę, wyciągając czasem pełne sieci ryb.
Dziewczyna prała o kilka kroków od młyna; w czarnych jej źrenicach paliły się blaski. Wiśniowe usta zaśpiewały znowu.

„Oj za horami, oj za horami
Tam moje szczastie probywaje....

W tem na drodze zawołał młody rubaszny głos.
— Hej Fedotka! śpiewasz taj śpiewasz o korowaju, a tu nykto wże i z wódką do ciebie nie szle, ty wże staraja diwka.
Fedotka spojrzała na parobka z gniewem i nic nie odpowiadając wzruszyła ramionami.
— Dywyś! jaka honorna i gadać nie chocze — zaśmiał się chłop, patrząc na dziewczynę pożądliwie.
Fedotka nie odpowiedziała.