Pietrek w roli krakowiaka odpowiedział zaraz:
„Krakowianka więcej winna,
Buzi dawać nie powinna“.
— Ha, ha, ha! — śmieją się widzowie.
Janek z po za firaneczki patrzy na nich i dziwi się, czemu nikogo z dziedziców nie ma?
— Ba! bo im ta źle na muzyce?...
— Śpiewaj Herodową! — burknął Pietrek.
Janek śpiewa i myśli.
— Co im ta po takich sztukach, kiej mają, czego dusza zechce... im ta Herod w głowie, mój Jezu!
Po Węgrze i Żydku. Janek śpiewa Basię, która z taczką po pieniądze wyszła na scenkę.
Gdy nareszcie Basia-Janek odśpiewała wszystkie strofki i do taczki posypały się miedziaki, śpiewak odetchnął z ulgą. Janek wysuwa się z za firaneczki i sennym, zamglonym wzrokiem wodzi dokoła.
— Czemu dziedzice nie przyszli? — myśli uparcie.
I zaraz odpowiada sam sobie.
— Bo my złe ze sobą nosim, bo my biedota, a ich tam i król nawiedzić może, tam jak w raju.
Posileni ciepłą strawą, szopkarze wychodzą