Strona:Helena Mniszek-Książęta boru.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

zupełnie bezradnych. Zranione serce Anielki nie słucha żadnych tłumaczeń, ani próśb, ani zaklęć. Złamane życie swe zamknie w murach klasztoru i tam jedynie znajdzie ukojenie.
Wyobraźnia Anielki pcha ją do tej nieznanej ciszy, do klauzury mniszej, a cała natura dziewczyny wzdryga się pomimo woli na samą myśl o tem.
Jej temperament, jej fantazja młodzieńcza burzy się, buntuje i aż drży z przerażenia, ale siła woli i dusza zawiedziona okrutnie, nie pozwala na żadne refleksje.
Zerwie z życiem, bo ono w zaraniu nakarmiło ją goryczą.
Czy jednak warto dla jednego osobnika, który ją zdeprawował, rzucać świat, oddawać młodość bujną i dla niego wyrzec się rozkoszy życia, jego uroków?
Czyż przez Andrzeja ma być skazaną na nędzne dożywocie, na zakopanie się żywcem w murach?
Nie! to ofiara byłaby zbyt ciężka.
A jednak postanowiła i spełni się ten jej pogrzeb duchowy, bo nic ją już z życiem nie wiąże. Czuje wstręt do ludzi, boi się ich i z łatwością się ich wyrzeknie.
Anielka rozmyśla smutno i czuje, że pomimo wewnętrznych buntów, ma nawet pragnienie klasztoru, pragnienie ciszy i niemal zaniku.