Strona:Helena Mniszek-Książęta boru.djvu/203

Ta strona została uwierzytelniona.

Panienka płonie i drży, podnosi oczy na ukochanego i źrenice mówią to, co serce im dyktuje.
A wianki płyną jak melodja, drżą światełka nad ciemną falą, dokoła rozsnuwa się czar.
Adaś i Hania puścili także swoje wianki i patrzą na nie, ale bez zapału. Zajęci są tajemniczą wyprawą nocną. Niecierpliwią się i mają lęk wewnętrzny, pochodzący raczej z ciekawości.
— Co to będzie?
Późno już było, gdy fale pozabierały wianki daleko od widzów, gdy pogasły świeczki i towarzystwo powróciło do domu. Postanowiono nazajutrz popłynąć łodzią, aby dokładnie zbadać losy wianków.
Hania i Adaś spoglądają na siebie porozumiewawczo, tamując przyspieszone bicie serc.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Z łąki, oświetlonej smugą srebra z księżyca, wchodzą oboje pod ciemne sklepienie lasu. Otworzyły się przed nimi mroczne komnaty głębin leśnych, gotyckie i bizantyjskie nawy, kręte wirydarze, długie, czarne tunele i alkowy. Otchłań mistyczna, pełna zagadek, odchyliła przed nimi swe podwoje. Weszli z przekonaniem, że wchodzą do Sezamu i, że ujrzą cuda niedostępne dla oczu ogółu.