Strona:Helena Mniszek-Książęta boru.djvu/253

Ta strona została uwierzytelniona.

olbrzymie, do twórczości, do geniuszu. Tak, ale tego sama nauka nie da, trzeba mieć dar wyłączny, talent, geniusz, by go wykazać. I ostatecznie, gdy się nawet jest geniuszem, to jaka pozostaje puścizna, po genialnym autorze, prozaiku lub poecie? Wzbogacił literaturę krajową i wszechświatową, zapełnił biblioteki, rzucił ziarna w niewdzięczne dusze ludzkie, które ideami jego nie przejmą się na tyle, by się ukształtować na zawsze i w pokolenie. Więc sława jego przebrzmi, nastąpią inne prądy, inna moda, i... le roi est mort vive le roi. Będą go czytali, ucząc się literatury, jako stylistę podziwiali, ale doktryny niezmiennej po nim nie zostanie. Znajdzie się inny, co go zastąpi i przewyższy.
Będę inżynierem! — myśli Jurek i już umysł swój nakierowuje na jakiś czyn wybitny, już chce coś stworzyć nowego.
Błądząc tak w rozmyślaniach, zauważył wschód słońca, które wyrzynało się na niebo różnorodnemi smugami światła. Więc śliczną szarfę barwy solferino z purpurą najczystszą i kryształowym seledynem. Co raz nowe idą odmiany kolorów, tak świetnych, jakby jakiś król barw rozłożył swój skarbiec z makatami i pyszni się nim. Złotolite materje przeważają i one są głównym kobiercem pod majestat słońca. Zeszło, zapanowało, olśniło. Złota po-