Strona:Helena Mniszek-Ordynat Michorowski.pdf/111

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ach! Czego się dowiaduję! Mam honor... pana Michorowskiego?! Bardzo, bardzo uniżenie witam! Wprawdzie fama doniosła nam, że Rusłock posiada... tak znakomite... nazwisko, ale któż przypuszczał?! Witam szanownego...
Wyciągnął obie dłonie z miną rozkoszną. List spadł na podłogę.
Bohdan cofnął się krok w tył, nie zmieniając pozycji. Patrzał, jak przez szybę lodu.
Ramiona Wyroczyńskiego chwiały się gościnnie do rąk Bohdana. Lecz ten ich nie podał. Stał bez ruchu i głosu.
Wyroczyński zrozumiał.
Dłonie mu opadły, twarz zrobiła się aż fioletowa od krwi. Wybełkotał w okropnem pomieszaniu, nie wiedząc co mówi:
— Wszak pan... kuzyn ordynata Michorowskiego?... Nie wiedziałem... Chociaż fama niosła...
— Żałuję, że ta fama — odpowiedział Bohdan — nie ostrzegła mnie, że Hulanka posiada taki okaz... jakim pan jesteś, gardzący ludźmi pracy. Teraz wiem i wszelkie kwestje z panem załatwiać będziemy przez pocztę, bo nawet pastucha nie chciałbym tu przysłać. Żegnam.
Słowa te padały jak szpicrózgi.
Bohdan wyszedł z gabinetu.
Uspokoił się dopiero w polu. Długo klął w myśli, czasem głośno, wreszcie machnął ręką.




XXXIII.

Z powodu imienin księcia Ponieckiego cała wyższa administracja Rusłocka i przyległych folwarków zaproszoną została na przedwieczorną herbatę. Zastrzeżenie „przed“ było wyraźne, potem miał być bal i zjazd arystokracji. Należało z administracją załatwić się wcześniej. Bohhdan otrzymał wyłączną kartę od księżnej, zapraszającą nader uprzejmie już na obiad i na bal. Ale Bodzio od czasu bytności swej w Hulance solidaryzował się więcej z kolegami. Stał się ich szczerym przyjacielem. Własne porywy dumy magnackiej powstrzymywał umiejętnie, mając zawsze w pamięci butność Wyroczyńskiego. Odpisał księżnej, że zjawi się razem z kolegami przed wieczorem.
Przy herbacie Bodzio został umieszczonym w bliskiem sąsiedztwie księżnej, która siedziała przy stole. Książę natomiast