Strona:Helena Mniszek-Ordynat Michorowski.pdf/119

Ta strona została uwierzytelniona.

na przodzie, a tej starej babie wskazał miejsce przy mnie. Comment vous trouvez ça?...
Ordynat zaśmiał się serdecznie. Wyobraził sobie wyłączną elegancję Bodzia i oburzenie księżnej. Najzabawniejszą jednak musiała być mina bony, nie przyzwyczajonej w Rusłocku do takiej uprzejmości.
— Pan się śmieje? zdziwiła się księżna.
— A to smarkacz ten Bodzio! I jakże się ta historja skończyła? — pytał ordynat zdławiwszy śmiech.
— Kazałam bonie zająć właściwe miejsce, jemu zaś zwróciłam uwagę. Ale... to na nic!
— Znowu babę przetransportował na siedzenie?
— Nie! wysiadł z powozu, podziękował mi za towarzystwo i do kościoła pojechał z rządcą prostą bryczką.
— Fenomenalny Bodzio! No, no — lekko kpił ordynat.
— Albo jeszcze: namawia nas, żeby pobudować letniska nad jakimś tam ukochanym jarem, a wie pan dla kogo? Oto, dla biednych suchotników, którzy nie mają na inne kurorty. Cały plan takich domków przedstawił nam i twierdzi, że mieszkanie i utrzymanie dla tych... miłych gości powinniśmy dawać bezpłatnie, bo nas stać na to. Voyez vous? On rozporządza naszym majątkiem.
— To dopiero śmiały! Oburza mnie niesłychanie!
Książę zauważył wreszcie, że ordynat odzywa się jakimś tonem szczególnym. Dotknięty przykro książę przypomniał sobie nagle, że ma przed sobą również Michorowskiego, którego opinja mniej więcej zgadza się z opinją Bodzia. Poniecki mrugnął dyskretnie na żonę. I ona się zmieszała. Zaczęła zagadywać o czem innem i prędko pożegnali ordynata. Gdy znikli w drzwiach sali pierwszej klasy, Waldemar zaśmiał się swobodnie.
— Tableau! — zawołał prawie głośno.
Michorowski zmienił zamiar; zamiast do Rusłocka, wstąpił naprzód do Biało-Czerkas. Tam, błądząc po lasach, snując się po staroświeckich komnatach pałacu, rozmyślał o Bodziu. Chwilami ogarniał ordynata gniew głuchy, że Bohdan zajmuje posadę u takich ludzi jak Ponieccy. Jakiż wpływ oni mogą wywierać na jego młody i wrażliwy umysł? Najgorszy! A jednak Bodzio widocznie się nie poddaje. Wygłasza śmiało swoje idee i może one zahartują się w warunkach przeciwnych.