Strona:Helena Mniszek-Ordynat Michorowski.pdf/128

Ta strona została uwierzytelniona.

— No, nie! Tam potrzeba opieki kobiecej. Dobrzysia poczciwa nie wystarczy, to jest rola...
Trestka umilkł, nie wiedząc, jak to przyjmą.
— Moja! — podchwyciła Lucia.
— Tak.
Wszyscy troje umilkli. Lucia była podniecona. Wypieki ostre, nagłe, wybuchły na jej policzkach.
Spojrzała na Waldemara. On unikał jej wzroku.
Trestka uścisnął rękę dziewczyny.
— Panno Luciu, w pani cały ratunek. Księżnej zostawić tak wśród obcych nie można. Oboje z Rycią będziemy niezmiernie wdzięczni — mówił serdecznie.
Lucia z rozdraźnieniem wysunęła dłoń z jego uścisku. Rzekła spiesznie:
— Zbyteczne prośby. Muszę i pojadę pielęgnować księżnę, dziś zaraz. Ona jest babką... Waldemara — dodała ciszej.
Popatrzała pytająco i nagląco w jego oczy, jakby oczekując protestu czy jakiegoś rozwiązania.
Ale on, tak jak i Trestka, pocałował ją w rękę, za całą zaś odpowiedź rzekł tylko:
— O dziadka bądź spokojna; pozostanie u mnie.




XXXVIII.

Na wiosnę Bohdan opuścił Rusłock. Administracja żegnała go z żalem. I Bodzio był wzruszony, zżył się z kolegami, jedynie nie żałował Ponieckich.
Przybył na krótko do Głębowicz i z listami polecającemi od ordynata wyjechał zwiedzić kulturalniejsze majątki w kraju.
Najdłużej przebył u książąt Giersztorfów, gdzie pod kierunkiem starego księcia odbył paromiesięczną praktykę.
List księcia do Waldemara, po wyjeździe Bohdana, był pełen uznania dla młodzieńca. Między innemi zawierał słowa: „Twoja krew, panie ordynacie, płynie w żyłach twego kuzyna. Wyda kiedyś rezultaty wyborne. Umiejętnie wydźwignąłeś go z czerczyńskich tradycji, i to jedna z twych zasług najpierwszych“.
Waldemar cieszył się niewymownie.
Bohdan nie poprzestał na kraju. Wyjechał do Galicji, do Węgier. Potem zwiedzał gospodarstwa czeskie, poznańskie.. Jako wolny słuchacz uczęszczał jakiś czas na wykłady agrono-