Strona:Helena Mniszek-Ordynat Michorowski.pdf/147

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tembardziej jestem tam zbyteczny.
Bohdan wpadł w ponure zamyślenie. Nie rozmawiał więcej z ordynatem o Luci. Przeczuwał zbliżający się ostateczny przełom, ale niepojęty stan ordynata tłumaczył uporem.
Bodzio w Głębowiczach przyznał się Waldemarowi, że porobił starania o posadę administratora.
— Czy czujesz się na siłach? — spytał ordynat.
— Najzupełniej. Zacznę od małego zakresu, ale tam, gdzie będą perspektywy.
Waldemar zaproponował mu stanowisko takie w Biało-Czerkasach. Bohdan zamiast się ucieszyć, był zmieszany.
— Ufasz mi, wuju? — bąknął niewyraźnie.
— Tak.
Młodzieniec milczał.
— Nie jesteś, widzę, zadowolony — rzekł starszy Michorowski. — Zostawiam ci zatem swobodę.
Bodzio z nagłą szczerością wyznał swą myśl.
— Nie, wuju, to nie to. Jestem ci bardzo obowiązany za zaufanie, ale ja w Biało-Czerkasach byłbym zawsze na sznureczku... Owszem, wpływ uznaję do pewnego stopnia, lecz wędzidła nawet z twej ręki nie ścierpię.
— A jak będzie u obcych?
— U obcych działalność swą takbym unormował, że wszelkie pęta dla mnie byłyby zbyteczne.
Waldemar zaśmiał się wesoło.
— Dobrze. Podobasz mi się! Wiedz o tem, że żaden Michorowski nigdy wędzidła nie znosił i nigdy go nikomu nie nakładał. Despotyzmem brzydzę się; miałeś chyba czas to poznać. Będziesz w Biało-Czerkasach administratorem z całkowitą plenipotencją. Posadę obejmiesz na wiosnę. Przez zimę będziesz się jeszcze kształcił. Zgoda?
— A. Jeżeli tak...
Uścisnęli się jak bracia.




XLIV.

Księżna Podhorecka powróciła ze Szwajcarji. W listopadzie cała rodzina zgromadziła się w Głębowiczach, gdzie od pewnego czasu zamieszkiwał i pan Maciej z nieodstępnym panem Ksawerym. Brakło tylko baronowej Elzonowskiej. Mówiono powszechnie, że małżeństwo jej z Barskim jest już postanowione