Strona:Helena Mniszek-Ordynat Michorowski.pdf/38

Ta strona została uwierzytelniona.

Bór żył, gwarząc z sobą, i dzieje swe opowiadał. A czasem tęsknił i marzył, a czasem się burzył. I wzajemnie do snu się kołysał, i razem rozpaczał, i razem się cieszył.
Bór zgodny, niebotyczny.
Ordynat Michorowski, zagłębiony w cieniach puszczy, owiany zapachem jesieni, rozmawiał z duszą swą starganą. Przepojony był wrażeniem, spity czarem natury. Rwały mu się z pod serca uczucia obłędne w swej żałosnej tęsknicy. I jakieś zgrzyty, i bunty, i straszny obuch niedoli. Przepyszna, ale jesienna barwa lasu działała na niego gnębiąco; wielkość puszczy — przeciwnie — dodawała mu mocy, wlewając tęgość do krwi. Chwilami czuł się silnym, nawet potężnym, walczyłby z demonami. Przeszłość odsuwał wówczas brutalnie. — Najtragiczniejsze momenty życia jego malały, w wyobraźni widział jakiś ogrom niepojęty, jakiś czyn wielki, do którego dążyć — jest celem, który spełnić — jest istotą bytu. Nie obejrzeć się za siebie. Stało się! Czarny korytarz, wiodący do katakumb wspomnień, zasunąć kirem i nie zaglądać doń już nigdy. Ciche szmery, w duszy płynące z przeszłości, zagłuszyć nowem hasłem. Nie cofać się i nie stać na miejscu.
Naprzód! Naprzód!
Być, jak ten las górnym i rozgłośnie szumiącym, jak te dęby pełnym władzy i majestatu.
Ale czy to wystarczy? Czy można przejść przez niebo i zapomnieć o niem?... Czy jeśli kto przebył raj na ziemi, nie będzie spalonym przez ogień czyśca?
Ale żal, a zgryzota? ci straszni wrogowie duszy zbolałej? Upomną się zawsze o swe prawa, spopielą jaźń duchową, położą na niej piętno wiecznej pamięci. Twarde prawo, i ratunku nań niema. Silna wola, konieczność, to są jedynie środki objektywne, jak morfina, podtrzymująca niknące ciało. Zły los wprowadza istotę ludzką na szlaki złociste, pełne barw, blasków, obłoków. Pozwala nawet wejść do tych zaczarowanych otchłani szczęścia, pozwala posłuchać szumu skrzydeł, które tam wibrują, pozwala prześpiewać jedną strofkę tego hejnału błogosławionego, który tam rozbrzmiewa.
Pozwala, aby cofnąć człowieka z tych cudownych przepaści do dawnego bytu bez promieni, by wydał się popiołem po złotym ogniu. Pozwala, aby ten hejnał nieuchwytny, bo krótki, przeistoczyć na zawsze w treny, aby czarowny szum skrzydeł prze-