Strona:Helena Mniszek-Ordynat Michorowski.pdf/62

Ta strona została uwierzytelniona.

jest ze złej kategorji, i także o nim dużo mówią. Ale i ty i on jesteście jednakowo wielcy panowie.
— To znaczy, że sam tytuł ciebie nie olśniewa? Dobre i to! A ty na którą stronę się przechylasz?
Bohdan zaczął po swojemu wykrzywiać usta.
— Ja tkwię w środku i stworzę nową kategorję — zacno łajdacką. Krańcowości nie lubię! nudzą mnie śmiertelnie.
Ordynat radził młodzieńcowi wstąpić do uniwersytetu.
— Nie mam pieniędzy — burknął Bohdan.
— Na to się znajdą, bądź spokojny. Wybierz sobie najodpowiedniejszy wydział, a ja ci wskażę uniwersytet.
— Ee! wuju! Nie mnie brać się na bakalarstwo! Dobrze, że skończyłem siedm klas szkolnych: miałbym się znowu do ławy przyszywać? Ani myślę! Zresztą w naukę nie wierzę. Mając spryt, można się samemu więcej nauczyć, niż bez niego w stu uniwersytetach. Czy ja jestem taki głupi? Wiem bardzo dużo, czytałem moc, a że się tam w filozofji babrać nie potrafię, to jest bez znaczenia. Do wynalazków także nie mam pretensji. Jednego tylko żałuję...
— Że masz takie pojęcie? — spytał ordynat.
— Nie, ale że Czerczyn nie jest moją własnością — odrzekł Bohdan trochę smutno.
— Puściłbyś go tak samo, jak i swoją spłatę.
— Może i nie! Zawsze to już coś. Ale dajcie mi pieniędzy, to sam potrafię wyssać taką esencję z życia, o jakiej się filozofom nie śniło.
Po szczegółowem zbadaniu spraw majątkowych Bohdana, ordynat wykazał mu całkowity deficyt. Młodzieniec liczył zaledwo 22 lata, zdążył zaś już stracić nietylko to, co mu się należało z Czerczyna, ale i odłużyć się porządnie. Matka jego odpisała ordynatowi, że znać nie chce wyrodnego syna, że więcej nie da ani grosza, bo Czerczyn z przyległościami to tylko już własność Wiktora Michorowskiego, starszego brata Bohdana.
Rozpieszczony dawniej „Bodzio“ zrozumiał, że jest na łasce i niełasce ordynata. Stracił fantazję, ale nie na długo. Zapowiedział ordynatowi, że przez lato będzie hulał w Głębowiczach, potem zaś gotów iść drzewo rąbać, jeśli nic efektowniejszego wuj nie wymyśli. Prędko jednak zmienił zdanie. Z wielkiego pana zostać parobkiem, to spad za ostry, a znowu umierać dla tego — nie warto. Ożenić się bogato, tylko dla posagu, największe głupstwo!