Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/119

Ta strona została przepisana.

szli tam oboje zatarłszy starannie ślady za sobą. Wykrot ich był tak zatarasowany zwałami pni i gałęzi, że szukając nawet trudno było doń trafić. Olga zachwycona dziełem Romana, rzuciła mu się na szyję obsypując ga najczulszemi pieszczotami. Przypominała ubiegłą noc wyrażając radość swą i szczęście, że do niego należy. Gdy on znowu przypomniał jej delikatnie swoją sytuację, obruszyła się gniewnie.
— Więc będę twoją kochanką. Przy mnie obrzydną ci wszystkie żony, zobaczysz! Do siebie tylko należeć będziemy i dla siebie tylko będziemy żyli.
Wpijała się w usta kochanka żarem swych warg spragnionych na nowo i nęcących, a gdy on ostrzegł ją, dla ostudzenia jej namiętności, że należy najpierw myśleć o ucieczce i zachować całą przytomność umysłu, ścisnęła pięści i pogroziła w niewiadomym kierunku.
— Niech oni spróbują zagrodzić nam drogę do naszego szczęścia, przemocą dobijemy się do swobody jak od przemocy uciekliśmy. Musimy być szczęśliwi albo razem zginiemy w uścisku miłosnym!
Roman nie miał sposobu utemperować rozbudzonej w pragnieniu swem kobiety, która działała na niego zmysłowo tak potężnie, że w objęciach jej tracił świadomość i wolę. Wszystkie jego nakazy milkły wobec pożądania jej. Nienasycony brał ją z takiem samem zapamiętaniem się w rozkoszy z jakiem ona mu się oddawała. Niknął dla nich świat, nie było grozy niebezpieczeństwa, nie było wrogów ponad ich wspólne pragnienie siebie. Rozkiełznane namiętności zgłuszyły w nich wszystkie inne uczucia. W swojej norze, w wykrocie, pod zwalonym pniem przeżyli momenty upojeń, ale i bezmiernie okrutne chwile trwogi i przerażenia, gdy słyszeli nad sobą las rozbrzmiewający tętentem i echem licznych głosów pogoni. Z przerażeniem w sercu, z rewolwerami gotowemi do strzału w dłoni oczekiwali lada chwila katastrofy. Czasem słyszeli kroki jakby tuż nad sobą, głosy dobiegały ich uszu wyraźnie. Wtedy palce rąk Olgi