Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/134

Ta strona została przepisana.

do stołu. Podeszli bliżej i Pobóg zdziwił się. Stół nakryty był śnieżnym obrusem z wytkanemi cyframi i insygniami książęcemi. Nakrycie przygotowane dla dwuch osób składało się z przepięknej porcelany, srebrnych sztućcy i kryształowych puharów. Z butli omszałej, mchem porosłej, Chazmara nalała wino, maślacz odwieczny, gęsty jak złota oliwa, z którego woń rozniosła się upajającym aromatem po całej izbie.
— Wypijcie duszki, za zdrowie wasze, na sławę i szczęście — rzekła baba podając Oldze i Pobogowi puhary.
Wzięli je do ręki i spojrzeli na siebie. Oczy Olgi pałały ogniem jak dwie pochodnie, oczy Romana przyćmione rzęsą miały w sobie stalowe błyski i zagadkę.
— Patrzysz jak szatan — szepnęła Olga — do piekła temi oczami mocarnemi zaprowadzić mnie potrafisz, albo do mogiły.
— Albo pod wieniec, co daj wam, Chryste! — rzekła Chazmara z powagą.
Pobóg uczuł dreszcz niemiły, ale pod mocą słodkiego wzroku Olgi wychylił maślacz jednym tchem. Uśmiech szczególny błąkał się na jego ustach. Olga nie przeczuła, że uśmiech ten był odbiciem wspomnienia wywołanego jej słowami o jego oczach: „Masz w oczach moc upiorną“ zaszeptał mu najdroższy głos Tereni. I jednocześnie przypomniał mu się może przez pewną analogję tajemniczości Krąż, Paschalis... przeżyte chwile, zda się, już przed wiekami. Męka ostatnich czasów odsunęła tamte czasy daleko w mrok.
Księżniczka nie spuszczała z Romana swoich pałających źrenic.
— I uśmiech masz na ustach szatański. W oczach chmura, na czole gromy, a na ustach... och! Roman I o czem ty teraz myślisz, gdzieś ty stąd odleciał?
Pobóg milczał, bał się wybuchnąć, więc zacisnął usta, nakazał sobie spokój i spojrzał na dziewczynę wzrokiem tak przenikliwym, że zamilkła. Ale Chazmara