Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/144

Ta strona została przepisana.

pałacu. Potem w izbie sklepionej Olga z Chazmarą zaszywały klejnoty w stare watowane łachmany, w które Tatarka miała się ubrać. Kilka płaskich brylantowych bransolet i pierścionków, Olga zaszyła w swoje ubranie i w ubranie Poboga. Trwało to dosyć długo. Potem przyszła kolej na żywność. Wzięto ją w sakwy Chazmary i Romana. Ogarniała ich gorączka dziwna, jakby ich ktoś gonił i popędzał. Gdy wszystko było skończone, nagle Chazmara zaczęła zdejmować ze ściany obraz Chrystusa.
— Co ty robisz, gdzie to podziejesz? — zdziwiła się Olga.
— Ja bez tego obrazu nie pójdę. Mogą nawet obraz ten u mnie znaleźć; jako u żebraczki nie będzie to dziwne, powiem, żem go kupiła za kwartę wódki u pijanego „towaryszcza“. Taj co! teraz takie rzeczy są częste. A nam opieka Jego potrzebna. Już niech was o to głowa nie bolil
Przeżegnała obrazem obecnych, zawinęła go szczelnie w łachmany i umieściła z boku w sakwie głębokiej.
Dużo jeszcze zajęło im czasu zawalenie wejścia z ruin do korytarza, prowadzącego do sklepionej izby. Wejście było istotnie trudne do odgadnięcia, z tylokrotnemi zakrętami i załomami, że nikt trafić by nie mógł, kto nie znał tych kombinacji. Zawalili tak otwór, że została tylko wąska szczelina do przejścia w podziemie, poczem zewnętrzny głaz trzymany na żelaznym pręcie miał się na nią opuścić. Nagle Chazmara dała znak, by być cicho i jęła nasłuchiwać. Zdrętwieli na sam jej widok.
— Idą! są blizko, przy ruinach! — zawołała głucho i wepchnęła gwałtownie do szczeliny Olgę i Poboga.
— Czekajcie na mnie przy skrytce.
— Chazmarka! — krzyknęła Olga.
Ale Pobóg położył jej rękę na ustach. Kamień zsunął się na szczelinę nad ich głowami z tępem łomotem Roman pociągnął Olgę w głąb lochu.
— Oni ją zabiją! — jęknęła księżniczka.