Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/149

Ta strona została przepisana.

zawalaniem się resztek ruin. Zdawało się im, że szli tak wieki.
Sprawdzając godziny na zegarku przy pomocy lampki elektrycznej, przekonali się, że szli tak całą dobę. Loch zdawał się nieskończony. Wreszcie ogarnęło ich znużenie silne, musieli odpocząć. Siedząc na chłodnej, wilgotnej ziemi, przytuleni wszyscy do siebie, przespali się kamiennym snem. Pierwszy ocknął się Pobóg i odrazu zauważył słaby brzask przesiąkający w ogólnej ciemności lochu. Nie budząc Olgi powstał, by znaleźć źródło światła. Trafił na wąski komin, wychodzący na zewnątrz. Z lubością wciągnął świeżego powietrza w ściśnięte płuca i zapragnął zobaczyć co się tam dzieje na wierzchu i gdzie są. Dźwignął się na kamieniach oślizgłych, tępych i wkrótce dosięgnął głową wylotu otworu. Zachowując ogromne ostrożności wysunął głowę ponad otwór. Uczynił to z trudem wielkim, bo otwór był ciasny. Dokoła była pustka. Las gęsty oświecony był wschodem słońca. Roman zapragnął nagle swobody, samotności. Uczuł tak silną pokusę, by wyzwolić się teraz od tych kobiet i samemu uciec w ten las czarny i w świat! w świat!... do Uchani. Był moment jak błysk pioruna gwałtowny, że już dźwignął się, by wyskoczyć z komina. Pokusa wzmagała się, pragnienie ucieczki rosło, wszak Olga i Chazmara dadzą sobie radę bez niego. Pokusa potężniała, ale jednocześnie głos wewnętrzny, uparty mówił mu, że Olgę zdradza, że chce popełnić czyn niezgodny z jego sumieniem i pojęciem honoru. A wszakże przysiągł Oldze, że jej nie odda w ręce Borysa. Czy nie za blisko byli tej grozy, czy ona nie wpadnie w te ręce straszne, z których ocaliła go przed niechybną śmiercią. Wszystkie te rozumowania Pobóg starał się zagłuszyć w sobie, nadaremnie, czuł, że pokusa ucieczki była zbyt silna i że go uniesie. Pobóg drżał jak w febrze, zęby mu szczękały z wrażenia. Był już do połowy wysunięty ponad otwór komina, już rękoma oparł się na suchej trawie, już czuł na twarzy