Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 1.pdf/179

Ta strona została przepisana.

— Jesteś bez serca! U nikogo nie mam współczucia, u nikogo! Gdyby Jędrzej żył...
— Toby napewno Hłowatyn, Derbyszcze i kapitały były nietknięte — śmiał się hrabia. — Jakżeby bolszewicy mieli odwagę Jędrzeja Zebrzydowskiego ograbić? He, he! Najlepszy dowód, że zostawili Pochleby, jako jego majątek rodowy. Nawet dla nieżyjącego mieli względy. He! Tylko zdaje mi się, że gdyby Jędrzej żył, Pochleby miałyby inną fizjonomję, no i kapitały nie uciekłyby tak gracko przed jego sprytem do Rosji. Te zaś, co zostały, nie zapadłyby na suchoty galopujące, na które tak gwałtownie robią klapę. Wtedy zapewne i mademoiselle Rojz... Róża nie miałaby szans na synową. — Ach wtedy i loża do teatru byłaby, bodaj parterową, i fryzjer i Herse i Wiedeń, nie byłby skrzywdzony, nieborak, tak ciężko, że aż bokami robić, na wzór dynastji Habsburgów, i w wielkim tygodniu nie patrzałoby się może na stosy pluszowych jajek warszawskich. Chociaż to ostatnie to przegalopowałem. Jędrzej, Alleluja lubił śpiewać tylko u siebie. Nie uznawał cudzych ceremonji nawet papieskich. To był patryjota szczery.
— Tak, ojciec! Ba! ojciec — rzekł War tonem, który mówił wszystko, było w nim i uwielbienie i uznanie najwyższe i wzruszenie. Lecz po chwili rzekł innym tonem:
— Ale ojciec by także nie czarował, żeby teraz na wszystko wystarczało, tak, jak wystarczało przedtem.
— Ojciec twój? — zawołał hrabia. — On by zaraz objął jakąś dużą administrację, czy wziąłby dzierżawę, czy rozwinąłby jakieś przedsiębiorstwo, wszystko na dużą skalę z nakładem pracy kolosalnym i kolosalną wydajnością. On by rąk nie założył i nie stękał jak góra przed urodzeniem myszy... krongoldowskiej. On by się jął pracy i czynu. Ho, ho! On by i ciebie, War, zaprzągł do młyna swoich działań. Jędrzej! Ha! Chciałbym go teraz widzieć. No, ale to był człowiek przedwojenny!
— A wuj dobrodziej? — spytał War lekko drwiącym tonem.