Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/101

Ta strona została przepisana.

Pani Beata żywo zainteresowana się tem, gdzie zamieszkają, jak urządzą mieszkanie, jaki panna Róża ma gust i czy jest łatwa w obejściu, czy nakłoni się do stylu pani Beaty, bo ona zrobi wszystko, aby synową przygotować godnie do noszenia nazwiska Zebrzydowskich itd. Pytała syna, jak się jego narzeczona ubiera i gdzie, jakie ma klejnoty i zgorszyła się wielce, gdy War nie okazał w tym zakresie ani pamięci, ani zaciekawienia.
— Wiem, że ubiera się ładnie, ale jak, co i gdzie... — machnął ręką już znudzony.
Pani Oktawja zaś szepnęła do niego zupełnie serjo:
— Dlaczego zmniejszyła się tak bardzo renta matki?
War spojrzał zdziwiony.
— No, bo przecie to musi być wpływem głównym zapału Beaty do bogactwa Krongoldów.
War uczuł zgnębienie, a hrabia westchnął głośno i rzekł:
— Wiecie co? Mam już wrażenie, że złoto Krongoldów wyłazi ze mnie wszystkiemi porami. Tego... owego! Szkoda, że nie jestem alchemikiem, miałbym przynajmniej cudne sny. Zejdźmy z piramidy tych wspaniałości na nasz swojski teren. Czy wiesz, War, coś o Pobogach? Coraz głośniej mówią, że on zginął. To fakt, że Romana dotąd niema.
— Czy to możliwe? Jednak o tem zadużo mówią. Już słyszałem to samo od pana Krongolda.
— Tak? A no, to zaczyna w takim razie mieć pozory prawdy, bo żydzi mają znakomitą „pantoflową“ pocztę. Oni zawsze wszystko wiedzą i najwcześniej — mówił hrabia, zauważywszy z przyjemnością gniewny błysk na twarzy Wara. — To mnie zaczyna już niepokoić. Biedna pani Teresa, o ile wieść się sprawdzi.
War drgnął i po chwili namysłu rzekł z płomieniem w oczach:
— Jadę dziś w nocy do Uchań.
Spojrzeli zdziwieni.
— Skądże ten projekt rapide?
— Miałem zamiar jeszcze w Warszawie. Coś mię tam poprostu niesie. Pojadę stanowczo!