Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/103

Ta strona została przepisana.

— Nie wiedziałam, Beti, żeś taka przewidująca. — sarknęła Mohyńska. — Tylko, że w Pobożynie trafi na mur, o który rozwali sobie znowu szaloną głowę. Ona za bardzo kocha męża. Należeli do wyjątkowych małżeństw.
Hrabia August siedział zamyślony. Milczenie jego w końcu zdenerwowało żonę.
— Guciu, cóż to wiersze układasz, czy nad Warem ubolewasz?
— Myślę, że gdyby istotnie Roman, nieszczęsny, tego ten... i gdyby War naprawdę... z Terenią, tedy warto żyć na świecie tylko takim, jak on szaławiłom. Cóż to za kobieta! Prawdziwa jak ją nazywają — Thérèse enchanteresse.
— Nazwał ją tak sam Pobóg — wycedziła pani Beata kwaśno.
— To jeszcze ciekawsze, że taki superlativ męża przyjęto ogólnie. Nazywano ją także — królewną uroku — i słusznie. Ale War znowu się na niej sparzy. Ho, ho! tego owego.
Hrabia zamachał ręką w powietrzu, a mina jego wyrażała, że jest dobrze poinformowany.