Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/132

Ta strona została przepisana.

a mamuś koniecznie kazała ten stóg postawić. >
— Do roboty, Cel! Piotruś podawaj tu wóz! naładujemy! — wołała Dada do ogrodniczka, który z wozem ogrodowym pomagał także w pilnej pracy. Chłopak układał na wóz kopice siana, które powoli nadziewał na widły.
— Żwawo Piotruś! ruszasz się jak rak!
— Toć nie gardłowa sprawa! Deszcz musi poczekać aż skończymy. Zrobi się, a co nagle to po djable!
— Piotruś zawsze fisolof.
— Kto? — wybuchnęła Dada śmiechem.
— Przecie dziadziuś nazywa go fisolof?
— Filozof! nie można przekręcać, a wiesz co to znaczy filozof?
Ale zanim Celuś odpowiedział, Dada zaczęła nasłuchiwać. Chłopczyk zadarł główkę do góry i słuchał także pilnie głuchiego odgłosu płytnącego od strony drogi. Piotruś nastawił uszów.
— To nie grzmoty — rzekł przekomywująco — to aeroplan leci daleko stąd.
— To samochód! — zawołała Dada, zwracając się w stronę linji wierzb, gdzie była droga.
— O, o, o! widzi pani? pędzi, och jak pędził — krzyknął Celuś — a jak błyszczy!
— Maszyną ktości jedzie do dworu — zakonkludował Piotruś flegmatycznie.
Już i Krzepa zobaczył i usłyszał równy łoskot motoru. Dziad wstrząsnął się niemile.
— Nasłuchał ja się tego a napatrzył w Krążu, jak była wojna, to teraz aż skóra cierpnie kiedy zatrąbi a benzyną zaleci. Zdaje mi się zaraz, że to nowa jakaś bieda.
— Nie plótłby dziadek byle co!
Krzepa uśmiechnął się wesoło.
— A to pewno pan Jerzy szoruje, żeby prędzej swoje słonko zobaczyć.
Dada zerwała się jakby podfrunęła. Ale wnet ochłodła.
— Nie, Jurek teraz przyjechać nie może i... nie tak.