Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/14

Ta strona została przepisana.

to, by nareszcie spostrzegł, iż oczy te należą do człowieka bardzo starego, który stoi przed nim i świdruje go wzrokiem strasznym. Pobóg cofnął się lecz oczy poszły za nim.
Człowiek wysoki i szczupły, o twarzy bladej, mizernej z której sterczał jak hak nos orli o chrapach rozdętych i mocno zaciśniętych ustach, postąpił krok naprzód i nie odrywał wzroku ani na sekundę od oczów Poboga.
— Kto to? — sarknął Roman i chciał odsunąć marę ale ręka jego znalazła się w kleszczach dłoni nieznajomego. Głos głuchy w brzmieniu ale prawie młody i zupełnie ludzki odezwał się tuż przy uchu Romana.
— Ojczyzna ginie!
Pobóg szarpnął się w tył, ale silne ręce zatrzymały go na miejscu.
— Słyszysz, Sakharthvelja wzywa ratunku. A ty zamiast być w polu bawisz się piękną księżniczką? Ty aryjczyk, czy sumienia ci brak?
Oczy nieznajomego zapalały się jak dwa ognie. Mówił po gruzińsku. Roman słysząc często rozmowy Olgi z Chazmarą prowadzone w tym języku, kharthveljańskim, rozumiał coś nie coś. Ale ostatnie słowa dotknęły go. A stary Gruzin mówił:
— Możesz zapomnieć o wszystkiem, tylko nie o sumieniu! Zaniechasz obowiązku, zaniechasz swego prawa świętego i z tem będziesz żył, o, będziesz się nawet bawił wybornie, ale skoro zlekceważysz sumienie, to już twoja zguba, twoja zatrata!
— Co przez to rozumiesz? zapytał mimowoli po polsku, wzburzony Pobóg.
Stary jakby zastygł w zdumieniu. Ręce mu nagle opadły. Wielkiemi oczami barwy zetłałego węgla patrzał na Poboga przez długą minutę.
— Jesteś polakiem?! — spytał w tymże języku.
Teraz zdziwił się Roman. Dotknął ręki nieznajomego.
— Kto ty jesteś, mów człowieku? Kto ty?