Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/154

Ta strona została przepisana.

— Jednak ja jestem świnia! Pobóg może w najlepsze żyje i wróci. Taki Pobóg! O ile go odrazu kula bolszewicka nie wyprawiła na tamten świat, da sobie rady. Szczęśliwiec! Wróci i zastanie po dawnemu kochające ramiona żony i takiej żony! Dada będzie taką samą żoną.
— A Róża? — powróciła myśl natrętna.
— No, cóż Róża!.. Znajdzie dla siebie jakiego Klapsztejna, czy innego, zawsze miljonera, wezmą ślub w synagodze, jak Jehowa przykazał, i będą oboje szczęśliwi, czcząc prawa Mojżesza. Czy wszystkie miljony Róży mogą zastąpić te oto łany mego rodzinnego zboża? Można to kupić za jej miljony, ale czy będą miały ten sam urok swoistej gleby, która wzywa do pracy i łaknie pracy?...
— Czy ja aby mam mózg w porządku, czy też tam, jak mówi rosyjskie przysłowie: „nie wszyscy są w domu, jeden wyszedł“ — pod wpływem miłości dla Dady i zapału? Ha, może to nowa faza życia daje nowe marzenia, nowe umiłowania. Wszak i w Hłowatynie i w Derbyszczach niekiedy rozmarzałem się polami, lasami, gdy znudziły podróże po całym świecie. Czy będzie teraz na podróże? Och, głównie na tę projektowaną wspólnie, najmilszą, poślubną?
Zebrzydowski objechał folwarki, wałęsał się po lesie przypominając sobie las uchański, Dadę i ich szał.
Poczuł nową burzę we krwi i tęsknotę do Dady. Zwiedził zagajniki sosnowe i świerkowe, brzeźniaki cudownie rozwite, szeleszczące błyskotliwem listowiem. Wreszcie powrócił do domu, bardzo zadowolony z uczuciem jakby pewnej sytości.
Odniósł wrażenie wyborne, poczuł się na swojej ziemi panem. Nie tym feudalnym panem kresowych włości, których nie możnaby tak łatwo objechać, no, ale jednak Pochleby zrobiły mu miłą niespodziankę. Mało je naogół znał i nie zwracał na nie nigdy uwagi. Dziś się przekonał, że były przedewszystkiem piękne, zamożne, nawet bogate i szczególnie pociągające go wdziękiem rodzimym, czego się po nich nie spodziewał ani