Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/158

Ta strona została przepisana.

młynem parowym i t. d. Proponował, aby Zebrzydowski wybrał się razem z nim i Różą dla obejrzenia majątku, który trzeba kupować prędko, gdyż waluta spada i ceny lecą w górę. W liście było dużo arbitralnego tonu i wielkiej pewności siebie.
Zebrzydowski zgrzytnął zębami. Zaklął z irytacji i odłożył list.
Panna Róża wyrażała mu swoją tęsknotę i prośbę, by przyjeżdżał jak najprędzej. Trzeba ten majątek ich — tak już nazywała — obejrzeć, zarządzić wszystko toco zechce tam zaprowadzić nowego i świetniejszego, bo nareszcie muszą już jechać zagranicę, aby wziąć ślub. Wyrzucała Warowi, że był zbyt krótko podczas ostatniej wizyty i nie naradzili się nad różnemi sprawami. Dziwiła się, że przebywał tak długo w Uchaniach: z tego powodu było w liście trochę niesmacznych aluzji, a pomimo cukrowych słów i czułości dużo wymówek. Odczuwało się w nim niecierpliwość graniczącą z gniewem i obrazą. Ton tego listu wywołał sarkastyczny uśmiech Wara.
— Aha, cukrzone słówka, a w gruncie rzeczy despotyzm i chęć panowania nademną. O, nic z tego, przedwczesne zakusy, panienko! No, podkop już zrobiony, czekajmy dalej! Ciekawym! Ba, ale waluta spada, ceny rosną i Krongold majątek kupi za drogo. Gotów potem odemnie żądać odszkodowania! będzie to po kupiecku!
Inne listy zawierały różne rachunki, na które War krzywił się niechętnie, prośby o wsparcia, których adresy zapisywał w notesie skrupulatnie i natychmiast o nich zapominał. Dwa listy w pachnących kopertach były od znajomych piękności, o tęsknocie, propozycji różnych spotkań i t. d.
Zebrzydowski przejrzawszy listy zapytał Pawcia:
— Jakże tam w Warszawie?
— W hotelu strasznie się zdziwili, że jaśnie pan nie przyjechał. Pan Krongold był podobno sam dwa razy i zapowiedział portjerowi, że jak tylko jaśnie pan przyjedzie, żeby go zawiadomić. Jest pilny interes, bo pan