Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/191

Ta strona została przepisana.

— Jest tu dwóch książąt ale nie Czhangirani. Czhangirani?... Nie, tu żadnego takiego niema, Są podobne, kto ich rozróżni. Zresztą krewni mogą mieć inne nazwiska.
— Może wypadałoby, abym jej to pismo zaniósł? — rzekł War niepewnie.
— A potem cucił, gdyby pod wpływem jakiej wieści dostała spazmów lub zasłabła. Ej, War! Znają ciebie! Siedź, uważasz i nie angażuj się. Ooo! ale Pobóg ma gust! Ma wyborny! Teraz nie wątpię, że tarapaty jego miały ciekawe momenty. No, mój drogi, z taką kobietą przebywać w warunkach tak sprzyjających i żeby nie tego... owego... trzebaby limfy pierwszej klasy! To nie na Poboga patrzy. Ho, ho! Tembardziej, że i on ją wiidocznie porwał skoro aż do Warszawy dojechała. Tu musi oczywiście kapitulować.
Hrabia odesłał pismo do pokoju księżniczki i obaj z Warem zastanawiali się, czy złożyć jej wizytę, czy nie? Doszli do przekonania, że w każdym razie nie dziś jeszcze, ale obaj mieli do tego rzetelną ochotę.
Olga oczekiwała niecierpliwie pisma i już chciała posyłać Izmaiła. Gdy więc lokaj wręczył jej opakowany zeszyt zaczęła przerzucać go z gorączkowym niepokojem. Nagle głuchy okrzyk wypadł z jej piersi.
— Wuj Bagrat!!
Załamała ręce nad głową i upadła na kolana ze łkaniem.
— Rozstrzelany! Rozstrzelany! — powtarzała z jękiem żałosnym zalana łzami, patrząc uparcie na podobiznę szlachetnej twarzy księcia Bagrata Czarawdżadze, pomieszczoną w szeregu innych ofiar.
— Nie chciałeś z nami uciekać, nie chciałeś! Czemu pozwoliłam na to byś został w tem piekle! Arczyłła niema w spisie? Może i on, może i on? Jeśli i Arczyłł zginie, zostanę sama na świecie.
Znalazła jeszcze paru znajomych wśród wymienionych ofiar ale młodego księcia Czarawdżadze nie było.
Księżniczka cierpiała bardzo nad stratą wuja. Wspomnienie przynosiło jej ciągle słowa jego, któremi