Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/193

Ta strona została przepisana.

nopolu a ja pojadę do Ałchalczyka, do Tataryjska i dalej i wszędzie gdzie potrzeba, szukać młodego księcia. Ja jego znajdę choćby w więzieniu a taki znajdę! Pomogę mu uciec. Ja jego ubłagam, żeby do ciebie jechał sieroteńki! Ty kniażna nie płacz, a jedź stąd czemprędzej! Co tu po tobie? Dla ciebie teraz kniaź Arczyłł został, druh i brat jedyny. Ja jego chcę ratować, ja tu już nie wysiedzę!
Zastanowił się chwilę ocierając wilgotne oczy. Poczem rzekł łamiąc ręce z egzaltacją.
— Ataman już przepadł, on już nie nasz! Ma swoich! A ty kniażna sierota i do swoich także tobie trzeba iść. Nic tu po tobie, nikomu i nic!
Olga powstała.
— Masz rację! Jutro jedziemy!
Izmaił bijąc pokłony wyszedł z pokoju z rozjaśnioną twarzą. Na drugi dzień Olga ubrana czarno, wykwintna i spokojna, lecz jakby marmurowa, z pękiem róż szkarłatnych w ręku, wyjechała z Bristolu do lecznicy, gdzie leżał Roman. Izmaił pośpieszył za nią. W lecznicy księżniczka nie opowiadając się nikomu, zastukała śmiało do pokoju Romana. Weszła i stanęła na progu.
Pobóg był sam, siedział już w fotelu ubrany. Na widok Olgi zbladł i dźwignął się chcąc powstać. Ale ona podbiegła prędko i zatrzymała go na miejscu. Była także blada z płomieniem szczególnym w oczach. Róże szkarłatne złożyła na jego kolanach. Pobóg ucałował jej rękę serdecznie.
Załkało w piersiach Olgi, ale się opanowała.
— Chciałam.... pana pożegnać. Dziś wyjeżdżam. Widzę, że pan zdrowszy ale jeszcze osłabiony.
— Tak, z trudem powracam do sił.
Wskazał jej krzesło obok. Olga nie usiadła. Spojrzeli sobie w oczy głęboko. Ona zamrugała powiekami i rzekła podając Romanowi obie ręce.
— Dowidzenia... drogi... Zapewne już na całe życie... Pobóg ucałował jej ręce z rozrzewnieniem. Mimowoli przysunął ją do siebie. Ona trzęsła się cała, głos jej