Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/199

Ta strona została przepisana.


Księżniczka Olga w pokoju swoim, w hotelu, stała zamyślona, patrząc na wielką więź róż i storczyków, przysłanych jej z kartą Poboga. Usta Olgi były zacięte, oczy zmrużone. Zanurzyła twarz w aksamitnych kwiatach, chłodząc niemi rozpalone powieki. Każdy rys twarzy Poboga i wyraz jego oczów, zapamiętany z ostatniej rozmowy, wyryte były w jej myśli głęboko. Czuła, że chwila ta pójdzie za nią wszędzie jako wspomnienie, świadczące, że najpiękniejszy czar życia skończył się, jak się kończy cudowny sen. Nie żywiła do Romana gniewu ani żalu, tylko była w niej pustka, z powodu jego odejścia i był w niej ból trujący jej serce. Obraz Teresy pozostał w pamięci jakiś nieskalany i dziwnie jasny, którego nawet zazdrość i niechęć Olgi nie zdołała zaćmić i zbrukać.
Olga zrozumiała, że Pobóg musiał wrócić do Teresy, nie tylko jako do żony, lecz i jako do kobiety wybranej, która była jego typem niewieścim, ku której popychało go wszystko. Szał zmysłowy jako taki tylko dla kobiety innej, musiał w nim być krótkotrwały i zgasnąć. Przeważyło uczucie dla żony i poryw ku niej, gdy ją tylko ujrzał.
Olga oderwała się od kwiatów, ręce zarzuciła sobie za głowę. Spojrzała przed siebie rozognionym wzrokiem.
— Teraz w świat, gdzie oczy poniosą! Nic przedemną już, nic, nic! I po za mną już nic!!
Olga nie należała do natur, którym wspomnienia wystarczą i czuła to w sobie aż nadto.
Oczy jej spoczęły znowu na kwiatach od Romana i padły na dwa bilety wizytowe leżące na stoliku.
August hr. Mohyński.
Edward Zebrzydowski.