Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/20

Ta strona została przepisana.

Tejmuraz popatrzył na Poboga wzrokiem badawczym i surowym, poczem rzekł, wskazując na fotografję.
— Pamiętaj, że żadna myśl jego, żadne słowo jego nie było nigdy frazesem.
Uścisnął Romanowi dłoń wyciągniętą i bez słowa już wręczył mu podobiznę.
— Szczęśliwy jesteś, żeś młody! Masz skrzydła i możesz pędzić na wyżyny lotem orlim. Wyzyskaj młodość swoją bujną, bo życie ludzkie raz tylko jeden zakwita kwiatem młodości. Pamiętaj młodzieńcze, że mój Józef umiłowany miał w sobie wielkiego ducha, ale młodość jego kwitła wśród chmur ciężkich, bo przed sobą miał knut i Sybir. Ty masz przed sobą wolną, szeroką drogę do czynu i chwały, tylko miej Boga i uczciwość w sercu i wolę ducha.
Uścisnęli się jak ojciec z synem. Tejmuraz spojrzawszy w oczy Poboga zawołał radośnie.
— Hej, stary romantyzm jeszcze w tobie siedzi, może na przypiecku, ale siedzi! Nie wypędzajże go, nowy człowieku, z tego zakamarka. Dożywotnik on już, inwalida a czasem może co i poradzi dobrego.
Raz jeszcze serdecznie uścisnął rękę Romana, poczem zamyślił się smutno i rzekł znowu.
— Byłem i ja kiedyś takim samym jak Józef, młodym, zapalnym, takim ot, jak i ty. Dziś jestem ruiną, truposzem wsiąkającym w ziemię. Wtedy obraz, dziś bohomaz!.
— Opierasz analogję na fizycznem porównaniu, bo sądzę, że twoja duchowość dzisiejsza nie odbiega od pierwowzoru.
Stary zamachał rękoma jak bezpióremi skrzydłami.
— Odbiega, odbiega! Dawniej był w oczach ogień a dziś próchno świecące jeszcze rozpaczliwie, że wszystko zanika fizycznie, truchleje. Ale oczy widzą i uszy słyszą. Z całego ustroju fizycznego to jedno zostało nieskalane. Duch żyje, kołacze się i upomina nadaremnie o dawne prawa. Więc lęgnie się w duszy potworny gad buntu i gryzie i toczy duszę, wysysa ją i wżera się jadem