Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/202

Ta strona została przepisana.

by się sprzedawało nabiał, warzywa, owoce i przetwory różne. Prócz tego w Pochlebach jakieś instytucje społeczne, szkołę dla dzieci służbowych, jakąś szwalnię, czy coś tak... Ale ta kawiarnia i mleczarnia, słyszał wuj coś podobnego?
— Bardzo praktycznie, w myśl cioci Oktawy i pani Renaty Palickiej, która tu w Warszawie bierze udział czynny i duży w urządzonej przez kresowianki cukierni kresowej. Byliśmy tam, widziałeś przecie! Jakoś jak dotąd korony im nie spadły z głów.
— Dobrze, ale gdy Dada zostanie moją żoną...
— Bądź pewny, że się na twoją mamę nie przerobi.
War wybuchnął śmiechem.
— Och, spotkanie mamy z Dadą było typowe!
— Ot, wiesz co, żałuję żem nie widział tej sceny. Oktawcia mi mówiła, że te panie całkiem nie przypadły sobie do jgustu!
— Przedewszystkiem mama, jak to zwykle ona, zaczęła mierzyć Dadę od stóp do głów, raczej nie Dadę, lecz jej strój, bo przecie u mamy to najważniejsze! Że zaś Dada była w skromnym kostjumie, choć gustownym, ale tanim, więc mamę odrazu usposobiło to niechętnie. Moja narzeczona wydała się mamie za mało ozdobną — sarknął ironicznie.
— Podobno Dada z początku garnęła się do matki twojej jak córka, że nawet Oktawcię tem wzruszyła.
— Ooch, tak, jednakże zbyt prędko mama potrafiła ostudzić zapały Dady, która ochłodła, zauważywszy bezdenną próżność matki i płytkość jej. Pytania naprzykład były tego rodzaju: — jak to się stało, że ona, panna z dobrego domu, wałęsała się po lesie, wtedy przed wojną i romansowała z przygodnym kawalerem? A wszakże opowiedziałem matce, że spotkaliśmy się tylko dwa razy, pierwszy raz niechcący, gdy ona zbierała jagody w stroju cyganki i zaczęła niby udawać cygankę, na drugi dzień bez umowy, poprostu instynktownie dążyliśmy w to samo miejsce i na trzeci dzień już mi uciekła. Mama mówiła o tem w sposób tak uszczypliwy i przykry, taka za-