Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/21

Ta strona została przepisana.

w każdą tkankę żywotną by ją zgnębić ostatecznie. Widzę dużo a niemam sił zmienić, słyszę a niemam możności zaprotestować. To dramat, straszna walka ducha z ciałem, najokropniejsza walka w życiu człowieka, kończąca się zawsze porażką, co mówię — klęską! Ot i dlatego odbiegłem od pierwowzoru mojej wizji młodości. No, nie długo już tego dobrego! Przeczytaj sobie „Księgę mądrości i fałszu.“ Jabym teraz powiedział naszemu filozofowi tak: Wierzyłeś o wielki Orbeliani w mądrość póki byłeś młody i wszyscy cię słuchali. Ale gdy poczułeś się starym toś pewno pomyślał sobie, że młodość jest fałszem wobec jedynej prawdy, że nie odmłodzi starości, nie ocali od niej człowieka.
Wtem na korytarzu rozległy się głosy zmieszane i uczynił się ruch.
Do izby wpadła Olga blada jak złom marmuru, za nią Chazmara, Izmaił i dwóch dworzan starszych.
— Suram wzięty! Armja nasza rozbita — zawołała księżniczka zdyszana.
— Idą na Tyflis! — zahuczała Chazmara. Ani chwili zwłoki! musimy uciekać!
Izmaił wykonał gorączkowe ruchy ramionami oznaczające oddalenie.
— Wielbłudy, het, już het, daleko! W nocy poszły na Ałchalczyk. Juki ciężkie, ale poszłyy!... Tugan, Gałgij, Abduł Medzid umieją jechać na wielbłudach, poszłyy!
— Dla nas nogajskie bachmaty gotowe! — rzekła Chazmara. — Są już pod siodłami. Juki małe, co najcenniejsze, nie obciążą!
Zwróciła się do Poboga.
— Jedziemy zaraz!
— Nie twoja rzecz! — odparł sucho. Poczem rzekł do Olgi.
— Wy kobiety jedźcie bezzwłocznie, my zostaniemy.
— Rom, co ty mówisz! co zamierzasz?...
Pobóg zmarszczył brwi i oznajmił głosem stanowczym.