Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/215

Ta strona została przepisana.

Dada uczuła przykre ściśnięcie serca. Więc Lwów, nie Pochleby? Jedzie w zupełnie inną stronę? Co się w tem czai?
Ogarnął ją niepokój tłoczący i przeczucia złe nasunęły się nagle chmurą niepojętego zgnębienia. Przez parę dni Dada napróżno oczekiwała wieści od Wara. Poczuła się samotną i bardzo osieroconą. Była jakby w półśnie, w pół jawie, nie rozumiała często natłoku własnych myśli, które ją męczyły niewypowiedzianie. Aż przyszła chwila bolesna, chwila jasnowidzenia. Dada z tępą zaciętą stanowczością woli ockniętej i energji podała do biur ofertę o posadę dla siebie. Nie pomogły perswazje pani Renaty, młoda kobieta nie dała się przekonać.
Wiem, że z Warem już koniec! Życie swe zniszczyłam z własnej winy. Nie jestem stworzona dla Wara i on nie dla mnie! Człowiek jest często lunatykiem w życiu, dąży zupełnie na ślepo do własnej niedoli, a często zdaje sobie nawet jasno sprawę, że idzie drogą mylną, a jednak idzie. Ja tak szłam, na ślepo, wiedziona szałem, łudząc się, że to szczęście. Ale nareszcie mam odwagę uświadomić to sobie jasno i wyzbyć się złudnych mrzonek. Muszę pracować, muszę zagłuszyć w sobie to, co boli w sercu, inaczej nie chcę żyć. Praca mnie uleczy!
— Będzie to tylko powodem do nowych scysji między wami! — rzekła pani Renata. — Dziwaczejesz Dado i poniekąd obrażasz Wara. On cię kocha prawdziwie. Poco odkładałaś ślub? Powinniście się byli pobrać jąknajprędzej.
— Poto, abyśmy się jeszcze prędzej rozwiedli?
— Lecz zanim by ów domniemany rozwód nastąpił, miłość wasza dałaby wam poznać najwyższą rozkosz życia.
— A potem dowidzenia i każde w swoją stronę? — rzekła Dada sucho. — To teraz bardzo modne i na porządku dziennym, co prawda!
— Więc nie wierzysz w miłość Wara?
— Szał to nie miłość!
— Gdy War przyjedzie, może ci to wytłomaczy inaczej.