Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/22

Ta strona została przepisana.

— Mężczyźni zostają!
Chazmara cofnęła się i zrobiła wielkie oczy.
— Bagadyr, poczekajmy na nich, Bagadyr!... — krzyknął Izmaił załamując ręce i wywracając białkami oczów, z wielkiego zapału i ochoty.
— Gdzie jest broń? — spytał Roman.
— Niema nic! — odrzekł stary Ormianin zawiadujący pałacem. Wszystko jest w Ałchalczyku. Tam zdawna zamek obronny bo zaraz granica Małej Azji. Tam prochy są i broni dostatek i ludzi. Tu wszystko co żyło poszło do armji a wsie będą się same broniły.
— Rom uciekajmy — szepnęła Olga ściskając rękę Poboga.
— Uciekajcie! zawołał Tejmuraz. Nic tu po was! Tu szlak główny. Wojenno gruzińską drogą idzie armja regularna prosto pod Tyflis, czyli zaleją nas tu odrazu. Zostawić byłoby to rozmyślnie i biernie leźć w paszczę tygrysa. Olgę czeka hańba a ciebie kula w łeb. Nic tu po was!
Starzec obie swe krogulcze ręce położył na ramieniu Poboga.
— Niech cię błogosławi Bóg za twoją gotowość bronienia Tataryjska dzielny żołnierzu Polaku. Takim był mój Józef. Idź, boś potrzebny do większych celów, Niech cię Bóg odwróci od wszystkiego co zniewieścia duszę i osłabia ciało.
Olga rzuciła bystre, niespokojne spojrzenie na starego i Romana.
Gruzin mówił, oczy jego paliły się fosforycznym ogniem.
— Wierzę, że u ciebie frazesów niema! Jest w tobie duch i czyn, jest Bóg i uczciwość w sercu!
Pobóg ścisnął serdecznie ręce starego.
— Jedź z nami, Tejmuraz, skoro inaczej nie można. Tu zginiesz także bezbronny. Zabierzemy ciebie!
— Gdzież on z nami?... — obruszyła sie Chazmara.
Ale Olga poparła Romana.
— Jedź Tejmuraz! Wuj będzie rad.