Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/220

Ta strona została przepisana.

— Bardzo szczęśliwie! Te wykłady pani i odczyty popularne przy pracy biurowej, wycieńczają panią. To nie dobrze, pomimo zadowolenia, jakie to pani daje, zanadto jest męczące. Pani nam zmizerniała.
— Ale gdzież tam! Moje kursy i odczyty są dla mnie tylko przyjemnością wielką, jaką sprawia przeświadczenie, że się ma wyraźny cel jakiś — mówiła Dada, układając papiery i księgi na biurku.
— O, tak, cel swój osiągnęła pani w stopniu wysokim. Wszak to już dwa lata z górą, jak pani jest w Kryszynie sekretarką takiego jak ja nudziarza. Pani jest stworzona do pracy społecznej. Posiada pani zdolności i zamiłowanie do takich czynów i umiłowanie ze strony swoich słuchaczy. To może najważniejszy atut do powodzenia, jakie towarzyszy pani działaniom. Sympatja pani dla nich zjednała najbardziej nieufnych. Wszak robotnicy z gorzelni, młyna i tartaku i fornale, wszystko to rozsadza dom ludowy, gdy pani ma wykład lub pogadankę. Podziwiam panią serdecznie. Moja żona jest i była zawsze wielką propagatorką oświaty, no i to, co jest w Kryszynie, to jej zasługa. Ale nie ma tego zmysłu, czy jak to nazwać, który porywa i zapala słuchaczy. A to ważne i to jest wrodzone, tego się nauczyć nie można.
— Owszem, ja się tego nauczyłam.
— Od pana Jerzego Strzełeckiego, czy tak? — spytał Kryszyński z uśmiechem.
Dada spojrzała mu śmiało w oczy.
— Tak. On przed dwoma laty skierował mnie do państwa, kiedy byłam bardzo nieszczęśliwa. On, wyzbyty z wszelkiego egoizmu stał się dla mnie kierownikiem duchowym, wskazał mi cele życia i jego piękno, nakłaniając umysł mój i zapał do takich właśnie idei. Tylko jemu zawdzięczam, że mogę być pożyteczną.
— Wierzę, że pan Strzełecki sam działacz i pracownik dużej miary, będąc przyjacielem pani, tak gorąco jej oddanym, mógł nakłonić panią do czynów społecznych i pracy na tem polu. Ale nie zdołałby chyba obudzić w pani zamiłowania do niej i serca dla tych sfer.