Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/226

Ta strona została przepisana.

— Ot i nie udała się niespodzianka! Zaprosiłem pana Jerzego na nasze zebranie rolnicze i na eksperta w sprawie meljoracji folwarków, i na polowanie także. Wykręcał się jak węgorz w gorącej wodzie, ale nareszcie obiecał przyjechać. Chcieliśmy to tak ładnie zaaranżować a tu masz! język Marcinka wszystko popsuł. Nie widzieliście się państwo od dwuch lat, toż się przecie spotkajcie!
Dada uścisnęła rękę Kryszyńskiego z bladym uśmiechem bez słowa. Rumieniec wolno spływał z jej twarzy. Oczy pociemniały, jakby w nich skoncentrowało się wrażenie, jakiego doznała.
W chwilę potem szła z panią Kryszyńską do świetlicy, panując dzielnie nad niespodziewanem dla niej samej podnieceniem.
Na progu domu ludowego oddano jej dwa listy, jeden od Teresy Pobożyny, drugi z Paryża przeadresowany do Kryszyna z Uchań.
Dada poznała pismo Zebrzydowskiego i nowa fala krwi zalała jej twarz. Od dwóch lat nie było od niego ani słowa i oto dziś... Dlaczego właśnie dziś?
Dada zmuszała się, aby ze spokojem i równowagą duchową dopomagać pani Kryszyńskiej w jej pogadance. Potem czytała Kryszyńskiemu jak codziennie, ale gdy on poprosił ją o muzykę, zaczęła plątać melodje, z czego powstawały warjacje tak roztrzęsione i dziwaczne, że Kryszyński zrozumiał. Słuchał jednakże, obserwując młodą kobietę z zainteresowaniem. Ale Dada zerwała się od fortepianu z wypiekami na twarzy.
— Nie mogę! pan wybaczy!
— Jestem stary tyran! To pani niech mi wybaczy, pani Magdaleno droga, że panią zamęczam i zanudzam. Idź dziecko, wypocznij, a jutro bądź nam znowu wesoła jak ptak. Rozweselaj nasz dom sobą. Niech i twój przyjaciel odczuje to ciepło i blask, którem promieniujesz.
Młoda kobieta znalazłszy się w swoim pokoju, po długiem wahaniu otworzyła najpierw list Tereni.
Czytała: