Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/27

Ta strona została przepisana.

powstanie, a potem przykuwała nas do taczki w katordze. Żałuję, że mój syn nie będzie znał ciebie. On w armji naszej walczy. Drogo odda ojczyznę i pomści śmierć swego brata Iraklia, który zginął. Zostałem sam w Ałchalczyku i gdyby nie Olga i ty...
Nie dokończył i po chwili szepnął:
— Jeżeli Arczyłł zginie także, to nic mi już po życiu.
— Odrzuć złe myśli, kochany książę! No, idę czuwać. Coś mi się zdaje, że już tej nocy nie będziemy spali spokojnie.
Pobóg odszedł.
Książe usiadł na progu sachli i przez czas jakiś nasłuchiwał kroków Romana. Poczem gdy znowu cisza zaległa dokoła, przeżegnał się i zaczął odmawiać pacierze. Ogromny dog — ulubieniec, ułożył się koło nóg swego pana. Czarawdżadze pogładził psa i szepnął do niego pieszczotliwie.
— A co, Banzaj, źle na świecie! Niema naszego Iraklia i już nie wróci. Nie ma Arczyłła i także niewiadomo czy wróci. I Tejmuraza stareńkiego pewno już nie zobaczymy. Ot i Ałchalczyka może nie być i pewno się nie ostoi, tak samo jak Tataryjsk, gdzie już te krwawe djabły grasują. A może i nas nie stanie na świecie? Wszystko widzisz piesku, jest znikomością, nic trwałego!
Pies zawył żałośnie. Książe wzdrygnął się.
— Nie wyj, Banzaj! Może i umrzemy, ale przedtem ich łbów niemało spadnie. Jeszcze i ta stara ręka przy pomni sobie wojnę turecką, podczas której, za młodych lat zdrowo płatała Turczynków. Tak zadarmo głowy im nie oddam!
W tem obejrzał się. Z chaty wyszła Olga, księżniczka Czhangirani. Była ubrana po męsku, w kurcie i wysokich butach. Za pasem miała rewolwery.
— Gdzie Roman?
— Poszedł na posterunki obejrzeć wszystko. Będziemy czuwali całą noc.
— Dobrze, ale Chazmara chce już wyjść, żeby nad ranem dojść do wielkich wodospadów i poczekać na nas.