Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/38

Ta strona została przepisana.

— Niema innej rady! ALe jedźmy razem! Samą ciebie nie puszczę, chociaż jestem pewny, że rotmistrz nie da się, jednakże!
— Jedźmy wuju! Każda chwila droga.
W kilka minut potem książę i Olga otoczeni oddziałem Gruzinów i Tatarów Hazmata pędzili co koń wyskoczy w stronę przesmyku górskiego. Olga jadąc z księciem na czele oddziału, wyprzedziła go znacznie i gnała tak, że śmigły jej wierzchowiec nie dotykał zda się ziemi rzutami kopyt w pełnym cwale. Wpadli w wąwóz wijący się długą szyją pomiędzy stokami gór. Gdy zapuścili się już głęboko doszły ich odgłosy strzałów.
Olga zdwoiła pęd.
Jeszcze kilka szaleńczych skoków i księżniczka dosięgła niewielkiej płaszczyzny, otoczonej ze wszech stron górami. Bystre oczy Olgi objęły obraz jednem spojrzeniem. Nieludzkie wrzaski wycinanych bez litości wrogów uspokoiły ją natychmiast. Oczami szukała Poboga. W tłumie walczących w zamęcie ludzi i koni nie mogła go odnaleźć. Nareszcie ujrzała widok ścinający krew w jej żyłach.
Po drugiej stronie doliny Roman walczył z Borysem.
Olga w śmiertelnej trwodze ścisnęła rewolwer w dłoni i żgnęła konia ostrogami.
Książe Bagrat poskoczył za nią.
Koło uszu Olgi przeleciała z gwizdem kula. Nie uważała na to, że pędzi wprost na pole mordu, nie widziała nic i nikogo, prócz złowrogiej grupy Poboga i Borysa na koniach. Nad głowami walczących migotały stalowe błyskawice szabel. Izmaił i kilkunastu górali osłaniali ich od pobojowiska strzelając z karabinów do ginących wrogów.
Olga podniosła rewolwer do góry, lecz dopędził ją książę Bagrat i chwycił za uzdę jej konia.
— Stój! nie przeszkadzajmy!
— Czyś oszalał! Mam pozwolić aby Borys...
— Ani kroku dalej! Ubliżasz Romanowi! On pomocy nie potrzebuje... patrz! patrz! zaraz go położy.