Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/40

Ta strona została przepisana.

z jej piersi tedy jeszcze teraz, wpakowałaby kule w rudy łeb zabitego, zanużony w kałuży krwi. Chcąc stłumić w sobie ten dziki objaw podniosła oczy na Romana.
— Zgładziłeś największego wroga. Teraz jesteśmy spokojni.
— Winszuję ci Pobóg! jesteś bohater i nasz zbawca — zawołał książę wyciągając dłoń do Romana.
Ale on podał mu lewą rękę z uśmiechem trochę nienaturalnym. Zwisła prawa dłoń ściskała kurczowo szablę. Książę i Olga spojrzeli błyskawicznie na tę rękę. Cienka nitka krwi płynęła z pod rękawa na stal szabli, krople purpurowe spadały na ziemię.
— Chryste! On ranny! — krzyknęła Olga przeraźliwie.
Książe chwycił ramię Romana i z zaciśniętych palców wyjął broń.
— Czemuż nie mówisz! Bracie! Gdzie on cię zranił, ten zbir?
Pobóg syknął z bólu ale uśmiechnął się blado.
— Nie wiem! Widocznie w ostatniej chwili zaciął mnie w obojczyk. Coś tu boli...
Olga wrzasnęła bezradnie i objęła go w pół a ujrzawszy nadjeżdżającego Hazmata zaczęła go wołać. Była jak w gorączce. Pobóg spojrzał na nią zsunąwszy brwi niecierpliwie.
— Puść mnie, Olga, nie tamuj mi ruchów. Nic mi nie jest!... tylko...
W tem krzyknął na Hazmata grzmiącym głosem w którym był gniew i rozkaz.
— Hazmat! Zajmuj wylot doliny! Zamknij wąwóz! Świadek klęski ujść nie może! Na miejsca!
Szarpnął się naprzód, rękę dźwignął, by wyjąć z za pasa rewolwer. Lecz zbladł jeszcze bardziej, zachwiał się, chciał coś powiedzieć, zabełkotał tylko i upadł na ręce księcia i Olgi. Zemdlał.
Ocknął się jednak prędko, ocucony źródlaną wodą.
Olga wyszarpnęła koszulę ze swoich ramion i opatrzyła na prędce ranę, która była dość głęboka. Ale Roman oparł się stanowczo jej błaganiom by wracał na-