Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/47

Ta strona została przepisana.

I zjawił się obraz zamku starego, którego mury ponure rozjaśniła młodość i miłość dawno, dawno wygnana z zamczyska, gdzie jeno gnieździły się starcze westchnienia, zaklęcia, groza krzywdy straszliwej, mary i zabobonne majaki. Młodość i miłość rzuciły nawet ciepły promień na rysy portretu, który był rdzeniem legendy i jej twórcą. Gdzie są teraz te oczy młode i dumne, a gorące, oczy żywe, ale jakby wyjęte z portretu pradziada, oczy, które nad rzeką, pod jodłami wzięły jednem spojrzeniem duszę kobiecą i przykuły ją do siebie na całe życie?
Czy oczy te żyją? Czy one tu jeszcze zapłoną dawnym ogniem i mocą? Czy będą miały w sobie żar i zapał, jaki je zdobił w onej godzinie, gdy żegnał rodzinę w mundurze żołnierza polskiego? i gdy w sercu nadzieja i wiara w zwycięstwo idei polskiej łączyła się z zapałem męskiej siły i pragnieniem czynu? Czy te marzenia bohaterskie nie zacichły gdzie w nędzy duchowej, czy niewola nie unicestwiła energji jego, nie przygniotła i nie spodliła nędzą ciała? Czy on istnieje ten sam jak dawniej? Czy wogóle istnieje?
Tyle obrazów płynęło, tyle, tyle i różnorodnych w źrenicach obecnych osób zasnutych szarą godziną.
Ukazało się Porzecze, jak na kliszy odbite, pod zwiędłą powieką starego Orlicza. Lata młode, zapalne, a chmurne z wiecznie promieniującą wizją w przyszłe, jeszcze gdzieś w mgłach niedojrżanej dali będące odrodzenie Ojczyzny. A potem wiek dojrzały, na zagonie własnym, lata szczęścia osobistego z pewnem obniżeniem ambicji patrjotycznych, z pewnym nawet nalotem pesymizmu i upadku wiary w ideały młodzieńcze. Na takiej glebie, mierzwionej przez niewolę, wyrastał bujnie chwast sybarytyzmu, najzaciętszy wróg wszelkich poczynań twórczych, najmocarniejszy łamacz męskiej woli.
Gasły nadzieje, podniecane stale przez młodych, stygła wiara w ich czyny, zgrzytała ironja z ich utopji. A oto idea młodzieńcza zwyciężyła!
O, z jakimże wstydem stare oczy, które się mrużyły bezradnie w zachwianiu się serc, patrzą teraz na zmaganie się nowych sił, w nowej ojczyźnie. Ofiary okrutne,