Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/49

Ta strona została przepisana.

pienia. Jej tak potrzebna ta wiara niezłomna, że Roman żyje. Taka dzielna, zapobiegliwa, energiczna a słodka, matka, gospodyni, obywatelka, czy nie złamie się pod ciosem nieszczęścia? I na dzieci, oczekujące ojca z tęsknotą i wiarą, patrzał Pobóg ze łzami pod powieką.
Czy nie są one już sierotami? Czy powróci jeszcze pod ten dach szczęście tak niedawno zachwiane? Posępne myśli tłoczyły się do głowy Poboga i nie potrafił ich rozwiać
Obrazy snuły się, płynęły, omotywały.
Gdzież są stare, prastare mury rodzinnego dworu w Nowosiółkach? gdzież wiązy olbrzymie, pod których cieniem mały Jurek, chodząc przy ojcu, słuchał pierwszych opowiadań o polskich królach, o bohaterskich wojnach i czynach i o bohaterach, co nosili orle pióra na hełmach i zakuci w blachy szli ławą na wroga chrzęstem skrzydlatej husarji, z dźwiękiem proporców z nastroszonym lasem kopji. Mały Jurek, słuchając z zapartym oddechem, pytał z iskrami dziecinnego zapału w oczach.
— Tatusiu i ja będę husarzem polskim, prawda?
Ach ten wzrok ojca, zapamiętany od tak dawna, a tak dokładnie.
— Będziesz może... polskim żołnierzem...
— Ja nie chcę — może, ja chcę — naprawdę!
— Chciej, synku, chciej zawsze i w to świecie wierz! Wiara to potęga, bo daje moc przetrwania.
Słowa te z przed lat wryły się w serce dziecka, nie zatarły się w sercu młodzieńca, bogatego obszarnika na tej kresowej połaci ojczyzny, nie zanikły w duszy studenta agronomji na krakowskim uniwersytecie i oto uwypukliły się, urosły w dogmat w duszy i sercu żołnierza polskiego. I nie pozwolą mu zginąć. Wierzył w zmartwychwstanie Polski i wierzy w jej odrodzenie. Sam bez dachu własnego nad głową, zrujnowany, wierzy w siłę swej pracy i woli. Dawnych nie osiągnie szranków, ale chce stanąć mocno na gruncie nowej ojczyzny, jako nowy i tęgi jej pracownik.