Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/57

Ta strona została przepisana.

— Co też pan mówi! — zaprzeczył Orlicz. — Zebrzydowski miał swój własny styl, rządził się wybornie i wcale pod pantoflem nie był.
— A czy ja mówię pod pantoflem, serdeńku? Pod pantofel nie właził, oho! bo wtedy dawnoby i Hłowatyna i Derbyszcz nie było. Ale za czub go trzymała, co jest wcale co innego, dobrodzieju! Toż świata za nią nie widział! Taki człowiek za taką kukłą! gęsią, papugą, lalą! To tak bywa często, że jakieś czuczeło w spódniczce opanuje człowieka silnego i amen!
— Ona z domu Mohyńska — rzekł Orlicz — to rodzina lekkomyślna
Kołomyjski znowu skoczył w furji nadzwyczajnej.
— Dobrodzieju, nie bluźnij! Hrabia August bardzo przyzwoity człowiek. Onże sam zawsze mówił, że Jędrzejowi przydałaby się dobra lupa, żeby przez nią nareszcie zobaczył pustkę w głowie adorowanej żony. Onaby przeszkodziła Warowi żenić się z żydówką? Gdzież tam! Ona tylko i zawsze o sobie myśli! Jak jej War udzieli dużego procentu z kasy Krongolda, to się jeszcze będzie cieszyła. Ot, jak to czasem los żartuje z ludzi. Zebrzydowski ojciec nigdy żydów nie uznawał, nikt żyda nie widział nigdy w jego dobrach, antysemita w całem słowa tego znaczeniu. Kochałem go za to! Masz ci oto odwet! Awantura! zgroza!
— Czy i pan jest antysemitą? — spytał Strzełecki.
— Ja? Naturalnie, a cóż pan sobie myśli?
— Myślę, że widocznie często teorja z praktyką nie lubi iść w zgodnej parze. O ile bowiem pamiętam, w Żubrówce żydków nie brakowało.
Czymielski ryknął wielkim śmiechem.
— Teoryjka, braciszku, ho, ho, teoryjka!
Kołomyjski skoczył od razu na Czymielskiego.
— A u pana, panie Anastazy, ani posiał żyda? Co?
— Ja się ich nie zapieram, antysemitą nie jestem. Wolę jak mnie oszuka żyd, niż jak to samo zrobi katolik, bo wtedy mnie to więcej boli.
— Moskali nie cierpisz, a żydów tolerujesz? Gdzież tu logika? A Moskali djabli wzięli przez kogo, co? Czy nie przez żydów?